Pomysł na zdobycie Korony Gór Polski pojawił się w mojej głowie w bardzo nieoczywistym momencie życia. W chwili, w której niezdolna byłam do jakiejkolwiek sprawności walcząc z konsekwencjami wypadku wspinaczkowego. Mogłam robić wówczas tylko jedno. Czytać i marzyć. I tak czytałam sobie różne górskie magazyny, dzięki którym przenosiłam się wirtualnie w góry. Pomysł nie zaskoczył od razu u Łukasza, ale chwilę potem już widziałam jak siedział nad mapami i planował. Trasy, połączenia wycieczek, by zrobić to jak najefektywniej i oczywiście najefektowniej.
1. Babia Góra (Beskid Żywiecki, 1725 m n.p.m) – marzec 2018 oraz wrzesień 2020
Nie bez powodu góra ma inną nazwę, Diablak, bo tylko szatan może Cię skusić na wyprawę zimą, w lodowatym wietrze, i z Młodym, który dopiero zaczyna swoją górską historię. Podejścia były dwa, a pobyt na szczycie krótki. Śnieżyca, lód na podejściu, zgubiona trasa, umarły telefon i … ogromna satysfakcja, że nam się udało 🙂
Jako że Babia zostawiła w nas pewien niedosyt, wszak widoków i perspektyw w marcu 2018 nie było, postanowiliśmy tym samym składem, z Młodym, choć już nieco starszym, wejść na szczyt, tym razem Percią Akademików. Łukasz tyle o niej opowiadał, a ja się tyle o niej nasłuchałam, że kolejne wejście musiało się odbyć dokładnie tym szlakiem.
Wejście nr 1 od Schroniska w Markowych Szczawinach
Weście nr 2 od Przełęczy Krowiarki
2. Rysy (Tatry, 2501 m n.p.m.) – wrzesień 2018
Ktoś mógłby powiedzieć, że to żaden wyczyn wejść na rysy od słowackiej strony. Technicznie może i nie, ale widokowo i czasowo była to dla nas bajka 🙂 Znaleźć się na najwyższym szczycie Polski było również niezwykła emocją. Przerażał jedynie tłum ludzi, który napierał zewsząd na szczyt, a na którym naprawdę nie ma wiele miejsca.
3. Tarnica (Bieszczady, 1346 m n.p.m.) – grudzień 2018
Powrót w góry po czterech ciężkich miesiącach dochodzenia do siebie był jak promyk nadziei na to, że wrócę do formy i na szlak. Wejście zbiegło się w czasie z bożonarodzeniową atmosferą, która towarzyszyła na szczycie. Niestety widoków zero, gdyż wszystko zasnuła gęsta mgła i śnieżyca. Rubaszny przewodnik w stroju Świetego Mikołaja rozdający dzieciom lizaki musiał więc być wystarczającą atrakcją tego dnia.
4. Śnieżka (Karkonosze, 1603 m n.p.m.) – styczeń 2019 oraz lipiec 2020
Karkonosze o tej porze roku mnie zachwyciły. Wtedy tez zrodziło się marzenie, by przejść całą grań Karkonoszy, zresztą zrealizowane w lipcu 2020 z ponownym wejściem na Śnieżkę. Spektakl zachodzącego nad Śnieżką słońca, które obłędnie kontrastowało z bielą krajobrazu, pamietam do dziś.
Nasze pierwsze wejście na Śnieżkę
oraz drugie podczas przejścia całej Grani Karkonoszy wraz z naszą Fifi
5. Turbacz (Gorce, 1310 m n.p.m.) – marzec 2019
Z Turbacza najbardziej podobało mi się dojście do niego. Najpierw szliśmy zalesionym żlebem, gdzie przeciskalismy się między powalonym drzewami. Potem szlakiem dla narciarzy biegowych, szeroką nartostradą, unikając bycia rozjechanym lub zakrzyczanym przez narciarzy. Sam szczyt natomiast nie powalił. Tylko biało-czerwona flaga na nim jakoś tak rozgrzała serce przyjemnie w ten dosyć mroźny sobotni dzień.
6. Mogielica (Beskid Wyspowy, 1171 m n.p.m) – marzec 2019
Niby taka sobie górka, niewybitna, a jednak podejście wąwozem było dość strome, a w związku z tym przyjemnie przyspieszające bicie serca. Trochę szkoda, że śniegu mało, zwłaszcza na plateau podszczytowym, na którym było zaledwie nieco lodu osłaniającego trawy w kolorze późnej jesieni.
7. Śnieżnik (Masyw Śnieżnika, 1425 m n.p.m.) – marzec 2019 i maj 2020
Wejście dla mnie szczególne, bo do schroniska towarzyszyła nam moja mama. Byłam z niej szalenie dumna, że w jej wieku, chciało się jej wyjść i styrać się w śniegu, śnieżycy, lodowatym wietrze. Zostawiliśmy ją w schronisku z nowo poznanymi znajomymi i Ballantines Brasil 🙂 Sam wierzchołek zniknął nam we mgle, szliśmy na czuja wzdłuż słupków granicznych.
Na Śnieżnik wróciliśmy w maju tego roku. Z nowym towarzyszem podróży – naszą terierką Fifi 🙂 Tym razem wejście z Międzygórza Górnego. Obserwowaliśmy drwali w akcji i przewalające się drzewa. A na szczycie pełna widoczność 🙂 Śnieżnik więc nie tylko zdobyty, ale i spełniony!
pierwsze wejście z Mamą Jadzią
oraz drugie z Fifi
8. Łysica (Góry Świętokrzyskie, 614 m n.p.m.) – kwiecień 2019
Tę górę planowaliśmy na koniec naszego projektu. Skoro zaczęliśmy od prawie najwyższej, to przynajmniej skończymy na najniższej. Przyjaciele pokrzyżowali nam jednak plany i zaprosili nas na mecze siatkówki syna … do Kielc. Takich okazji nie marnujemy. Pakujemy plecaki i Młodego i ruszamy na szlak. Na szlaku kilka symboli z II wojny światowej, które mężowi przypominają o majorze Janie Piwniku „Ponurym”, który w chwili śmierci prosił, by pozdrowić od niego właśnie Góry Świętokrzyskie.
9. Radziejowa (Beskid Sądecki, 1266 m n.p.m.) – kwiecień 2019
Kawał cholery z tej góry, choć szczyt nie oferuje widoków, które tak lubimy w górach. Pogoda nam nie pomogła. Było wszystko, śnieg, deszcz, słońce, przenikliwie zimno. Długie, mozolne podejście, które odczuliśmy każdym fragmentem mięśni. Do dziś, ilekroć padnie nazwa Radziejowej, moje ciało reaguje w ten sam sposób … 'ta cholera, Radziejowa’
10. Lubomir (Beskid Makowski, 904 m n.p.m.) – kwiecień 2019
Wejście w stylu lekko półśmiesznym, gdyż nie wiem czy zajęło nam to 45 minut w sumie. Do tego szczyt raczej z tych, na które się nie wraca, ale muszę przyznać że cieszył się popularnością wśród harcerzy i rodzin z dziećmi. I cudnie, bo gdzieś trzeba się uczyć kochać góry.
11. Orlica (Góry Orlickie, 1084 m n.p.m.) – kwiecień 2019
Mgła, zimno, wiatr, śliskie kamienie i szczyt w lesie, który łatwo można zgubić. Biało-czerwona flaga oraz pomnik ze wspomnieniem Fryderyka Chopina i robi się bardzo patriotycznie 🙂
12. Jagodna (Góry Bystrzyckie, 944 m n.p.m) – kwiecień 2019
Góry Bystrzyckie powitały nas lepszą pogodą. Zrobiło się cieplej, więc można było zdjąć bieliznę termo. Na szczyt wprowadza szeroka droga szutrową, która wijąc się zakrętami gdzie nie-gdzie odsłania piękno krajobrazów. Na szczycie kabanos, pamiątkowe zdjęcia i droga powrotna.
13. Wielka Sowa (Góry Sowie, 1015 m n.p.m.) – kwiecień 2019, maj 2020
Tu również pogoda się nie popisała. Lało jak z cebra, a Młody ciagle dopytywał czy daleko jeszcze. Normalnie jak osioł ze Szreka. Szlak powtórzyliśmy w maju 2020, i wówczas to była okazja, by wejść na wieżę widokową i nacieszyć się piękną pogodą.
Wielka Sowa za pierwszym razem z Rafałkiem
14. Chełmiec (Góry Wałbrzyskie, 851 m n.p.m.) – kwiecień 2019
Ponoć nie najwyższa, bo Borowa Góra góruje nad Chełmcem o całe 2 metry, ale to Chełmiec jest w Koronie. Na wypadek gdyby się to zmieniło za jakiś czas, Na Borową tez weszliśmy 🙂 Wejście na Chełmiec było malownicze, a do tego miało aspekt religijny. Szliśmy bowiem Drogą Krzyżową Górniczego Trudu, która siłą rzeczy kończyła się na szczycie.
15. Waligóra (Góry Kamienne, 936 m n.p.m.) – kwiecień 2019
Największa niespodzianka górska. Trzeci szczycik tego dnia miał być wisienką na torcie, przyjemnym spacerem na górę. Tymczasem powinna nam się zapalić lampka ostrzegawcza, gdy trasa na górę wynosi 500 metrów, a musimy pokonać 138 metrów przewyższenia. Prawie 28 stopniowy kąt nachylenia. Dobrze, że nie było ślisko, bo ślizg w dół mógłby być bardzo nieprzyjemny, a nawet niebezpieczny. Górę zdobyliśmy bez szkód, a po wszystkim spędziliśmy miło czas w schronisku Andrzejówka.
16. Kłodzka Góra (Góry Bardzkie, 757 m n.p.m.) – maj 2019
To był ciekawy spacer granią Gór Bardzkich. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że poza Koroną GP, jest konkurencja do KGP, czyli Diadem GP, do którego należą drugie najwyższe szczyty każdego z pasm. I tak o to, wchodząc na Szeroka, zaliczamy pierwszy szczyt w Diademie 🙂
17. Rudawiec (Góry Bialskie, 1112 m n.p.m.) – maj 2019
Kolejny z treków zrobiony z moją Mamą. Długi, bo razem z Kowadłem, do którego dochodzimy nieoznakowanym szlakiem granicznym, wynosi w sumie 20 km. Fantastyczny spacer, z wieloma pięknymi widokami po drodze. Różnorodny i ciekawy, ale zwieńczony zmęczeniem nóg i szklaneczką whisky 🙂
18. Kowadło (Góry Złote, 989 m n.p.m.) – maj 2019
Trasę zaczynamy od Rudawca, nieoznakowanym szlakiem granicznym. W zasadzie idziemy granią pasm Gór Bialskich i Złotych. Mama na Kowadło już nie wchodzi, bo ma dość w nogach i widzę, że ostatnie kilometry idzie siłą woli. Schodzi więc do auta i czeka tam na nas. Oczywiście jesteśmy niespokojni, bo to w końcu Prezesowa Klubu Technika i może popsuć szlak 🙂
19. Wysoka (Pieniny, 1050 m n.p.m.) – czerwiec 2019
Pieniny były górami, do których wróciliśmy po zaleczeniu kontuzji Łukasza, której nabawił się w Tatrach Zachodnich. Zrobiliśmy oczywiste pienińskie szczyty jak Trzy Korony i Sokolicę, już z połową tylko słynnej sosny. Na koniec wejście na najwyższy szczyt pasma Pienin. Wysoka nie będzie moją ulubioną górą, choć przyznaję, że końcówka była wymagająca z uwagi na stromość szlaku.
20. Skalnik (Rudawy Janowickie, 954 m n.p.m.) – styczeń 2020
Na pierwsze z noworocznych górskich wyzwań wybraliśmy Rudawy Janowickie i ich Skalnik. Rudawy są dla mnie szczególne, bo to tutaj rozpadłam się na kawałki we wrześniu 2018. Szlakiem z Kowar przez asfalt i las, we mgle, w lodzie, ale bez śniegu, co było największym rozczarowaniem. Kolejny szczyt w lesie, bez widoku, za to z flagą biało- czerwoną.
21. Skopiec (Góry Kaczawskie, 724 m n.p.m.) – styczeń 2020
Witamy w krainie wygasłych wulkanów 🙂 Skopiec jest jednym z najmniej wymagających szlaków, pod warunkiem, że nie idzie się w błocie. Na przełęczy Komarnickiej czeka drzewo z butami, imponujące z uwagi na ilość, różnorodność i wiek obuwia. Naprzeciwko Skopca jest Baraniec, niższy zaledwie o metr, więc jakby jego lustrzane odbicie. Z uwagi na niewybitność podejścia, z przyjemnością zaliczamy i ten wierzchołek.
22. Wysoka Kopa (Góry Izerskie, 1126 m n.p.m.) – luty 2020
Szlak całkowicie skąpany w śniegu, dlatego ze dwa razy go zgubiliśmy. Tego dnia nie było chyba zbyt wielu chętnych na dojście na najwyższy szczyt Gór Izerskich, bo przekopywaliśmy się przez śnieg po kolana. Gdyby nie żółta tabliczka informująca, że to już tu, wierzchołek góry można byłoby pominąć idąc dalej.
23. Ślęża (Masyw Ślęży, 718 m n.p.m.) – luty 2020
Magia Ślęży przyciągnęła w końcu i nas. Niedzielna trasa spacerowa dla Wrocławian ma jednak i bardziej strome oblicze, gdy wybierze się szlak niebiesko-zielony. Na szczycie sporo turystów, a każdy może mieć inna motywację. Jest tu kaplica, schronisko, symbole staropogańskiego kultu religijnego lub też wierzchołek zaliczany do Korony 🙂
24. Biskupia Kopa (Góry Opawskie, 890 m n.p.m.) – luty 2020
Nie planowaliśmy tej góry w lutym, jednak lawinowa trójka w Karkonoszach zmusiła nas do rewizji planów. Góry Opawskie były w geograficznym zasięgu, więc postanowiliśmy skorzystać z tej okazji. Zielony szlak prowadzi dość ostro w górę, wiodąc zakosami, przy czym teren jest bardzo przyjazny. Kilka punktów na trasie, które przy dobrej pogodzie gwarantują fajne widoczki. Na szczycie wieża, a za szczytem schronisko, w którym spożywamy nędzną pomidorówkę. Na szczęście ciepłą.
25. Szczeliniec Wielki (Góry Stołowe, 919 m n.p.m.) – kwiecień 2020
Do tej góry podchodziliśmy dwukrotnie. Raz w maju 2019, kiedy to wybraliśmy się na szczyt razem z dzikimi tłumami majówkowych turystów. Zapału starczyło nam do schroniska, gdyż kilkugodzinna kolejka do kasy wybitnie zniechęcała. Podejście drugie było bardziej udane i zakończone sukcesem, choć nie odwiedziliśmy wszystkich skalnych formacji jakie oferuje Szczeliniec. To jedna z tych gór, na które chciałabym jeszcze wrócić. Chętni?
26. Lackowa (Beskid Niski, 997 m n.p.m.) – lipiec 2020
Góra, którą wyprzedza jej sława. „Bez czekanów zimą nie da rady” 🙂 Jest faktycznie stroma, ale większym jej problemem jest wiecznie mokre podłoże, które sprawia, że podejście i zejście jest obarczone ryzykiem poślizgnięcia i potłuczenia się. Z pewnością jest to jedna z tych gór, którą się pamięta. Również z uwagi na to, że oznacza wielogodzinne oczyszczanie butów z kilogramów błota.
27. Czupel (Beskid Mały, 933 m n.p.m.) – sierpień 2020
Nie doceniliśmy Czupelka 🙂 4 km i prawie 600 m podejścia zaskoczyło nas swoją stromizną na niektórych partiach szlaku. Bardzo szybko zdobywaliśmy wysokości, ale kupiliśmy to hektolitrami wylanego potu. Szczyt leśny, nie oferuje niestety żadnych widoków, za to może poszczycić się ławką, przy której można siąść i zjeść kabanosa.
28. Skrzyczne (Beskid Śląski, 1257 m n.p.m.) – sierpień 2020
Szczyt wieńczący nasz projekt nie zawiódł. Był różnorodny, ciekawy widokowo i miejscami bardzo stromy. Dopisała nam piękna pogoda, choć słońce mogło mniej prażyć tego dnia. Na szczycie byliśmy wspólnie z Rafałem, Marcelem i Mamą. Dla Marcysia to jeden z pierwszych poważniejszych wypadów w góry, dlatego byłam bardzo dumna, że tak doskonale sobie poradził z nie lada stromizną na podejściu, które zafundował nam Łukasz poprzez wyprostowanie zakosów 🙂
Komentarze (2)
Jedno małe ale. Do Diademu Gór Polski w Górach Bardzkich zalicza się Szeroka Góra, która jest jednak najwyższym szczytem, a nie Ostra Góra.
Dziękujemy za zwrócenie uwagi. Rzeczywiście Szeroka jest wyższa niż Ostra i to ona zaliczana jest do Diademu Gór Bardzkich. Zaraz poprawimy nasz wpis 🙂