Klamrą Babiej Góry spinamy nasz projekt Korony Gór Polski, wszak od niej się wszystko zaczęło jakieś 2,5 roku temu, choć wówczas jeszcze nie byliśmy świadomi jak zmieni się nasze życie na najbliższe 30 miesięcy.
Ruszamy z Przełęczy Krowiarki. Parking wypełniony po brzegi, co oznacza, że na szlakach tłumy ludzi. Pogoda nam sprzyja w przeciwieństwie do poprzedniego wejścia, to znaczy świeci słońce, jest ciepło, nie ma śnieżnej zawiei, która powodowała widoczność na nie więcej niż 20 metrów.
Leśny spacer niebieskim szlakiem wiedzie minimalnie pod górę, tak że mamy wrażenie, że w ogóle nic się nie dzieje w kontekście wysokości. Mijamy rozwidlenie ze szlakiem zielonym – Perć Przyrodników z wejściem na Sokolicę. Na kolejnym rozwidleniu, które znane jest jako Skręt Ratowników wybieramy szlak żółty – Perć Akademików.
Jest to szlak prowadzący na szczyt Diablaka od północnej strony, najbardziej stromej. Zdecydowanie najtrudniejszym, ale i najatrakcyjniejszym fragmentem podejścia jest prawie 10 metrowa pionowa ściana, zwana Czarnym Dziobem. Zabezpieczona kilkoma łańcuchami i klamrami oferuje nieco adrenaliny, choć przy dobrej pogodzie trudności są niewielkie.
Młody jest niezwykle zachwycony tym odcinkiem szlaku. Widać, że zajęcia wspinaczkowe przynoszą efekty. Stara się nie chwytać łańcuchów, a wyszukiwać chwytów w skale. Idzie odważnie i rozważnie. oboje jesteśmy z niego dumni. Zwłaszcza że nie słychać już za plecami „daleko jeszcze?” 🙂
Po pokonaniu Czarnego Dzioba wychodzimy na ostatnią prostą, która wije się krótkimi zakosami pod górę, ułatwiając pokonanie stromizny terenu. Przed nami rozpościera się przepiękna panorama na Zawoję oraz na Małą Babią.
Babia jest nasza! Na szczycie sporo ludzi. Każdy próbuje znaleźć miejsce osłonięte od wiatru, bo na szczycie Diablaka wieje jak diabli. Zakładamy kurtki, gdyż mimo słońca, wcale nie jest nam ciepło. Łyk wody i kawałek drożdżowego ciasta muszą starczyć za pożywienie, do czasu gdy zejdziemy do Zawoi.
Perć Akademików jest szlakiem w jedną stronę, więc by dostać się do Przełęczy Krowiarki musimy zejść czerwonym szlakiem, z przystankiem na Sokolicy.
Kolana bolą, żołądki piszczą, ale w sercu radość, a na twarzach uśmiech, bo to był bardzo udany górski dzień.
Komentarze (1)
Brawo Wy