Cały weekend w zasadzie upłynął nam na przejeździe przez Finlandię. W końcu od Helsinek do granicy z Norwegią mamy ponad 1200 km do przejechania!
Zatrzymujemy się na dziko, na łonie natury, w końcu Finlandia z niej słynie. Kraj jest cały zielony, więc ma się wrażenie, że przejazd przez Finlandię to jak przejazd przez gigantyczny las. Ponadto, na terenie kraju jest 1 888 888 jezior, więc nie ma szans, by nie minąć kilku z nich po drodze 🙂
Dla Dziubdziutków to istny raj. Raz mają szansę na spotkanie z rosomakiem lub nawet niedźwiadkiem, a innym razem z reniferem.
W Rovaniemi z kolei mamy okazję odwiedzić Świętego Mikołaja. Tak, wiem, on nie istnieje, ale jednak ten tutaj, z tymi wielkimi stopami i łapami wygląda jakby był prawdziwy. No i obiecał mi, że mojej niegrzecznej teściowej wrzuci przez komin rózgę na najbliższe Boże Narodzenie 🙂
W Rovaniemi mieliśmy zostać na noc, ale miejsce nas nie urzekło, więc postanowiliśmy nadrobić kilometraż na Nordkapp. Niepotrzebnie napompowaliśmy balonik, a na pewno ja. Miejsce może robić wrażenie zimą i z dziećmi, ale trzeba tu przyjechać wtedy z rulonem monet 🙂
W wiosce Świętego Mikołaja jest też granica Koła Podbiegunowego. Każdy z nas ma sposób na jej przekroczenie.
Finlandia jest pustym krajem, na 338 tys. km kw. mieszka tu tylko 5,5 milionów mieszkańców. To sprawia, że przez ten kraj przejeżdża się dość komfortowo, bo na drogach jest pusto. Im wyżej na północ, tym bardziej pusto.
Jak na kraj, który pije najwięcej kawy na świecie (12 kg na osobę na rok), to kawę mają słabą, przynajmniej w miejscach, w których się stołowaliśmy. Dzięki za nasz Tchibo ekspres 🙂
Ostatnią noc w Finlandii spędzamy na wysokości 438 m 🙂 Wspaniały widok i 22 stopnie, które pozwoliły na zjedzenie kolacji na zewnątrz Co się z tym klimatem powyprawiało ;(