- Namaste Nepal
- Kathmandu – miasto Buddy o hinduskich oczach
- Krętymi drogami Nepalu
- Himalajskie góry bez zboczy
- Dla jednych to już góry, dla innych zaledwie wzgórza.
- Trek z widokiem na Manaslu
- Pisang czyli u podnóży gór wysokich
- Manang czyli ostatni przyczółek cywilizacji
- Aklimatyzacja w Manang
- Droga Mleczna w Himalajach
- Ostatni sprawdzian przed jutrem …
- Przełęcz Thorung La
- Mustang i dwie godziny strachu
- Walka w błocie
- Śladami Hajzera i Kukuczki do Ghorepani
- Wschód słońca nad Annapurną
- W paszczę tygrysa bengalskiego …
- Przyczajony nosorożec, ukryty tygrys
- Trek wokół Annapurny
- Nepal 2019 – porady praktyczne
Dzisiaj zwiedzamy Chitwan National Park, obejmujący swoim zasięgiem ponad 900 kilometrów kwadratowych i wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Jest domem dla bardzo wielu gatunków, jak tygrys bengalski, lampart, wargacze, nosorożce, słonie indyjskie i gawiale gangesowe. Zdawaliśmy sobie sprawę, że „kociaków” nie uda nam się zobaczyć, że na pewno natkniemy się na słonie, a krokodyle i nosorożce były niewiadomą.
O 7.45 jedziemy na przystań, gdzie wsiadamy w 20-osobowe drewniane czółna, których górna krawędź tylko nieco wystaje ponad tafle wody. To, że w wodzie niewiele widać, nie znaczy że tam nic nie ma. Jest! Pierwszy okaz dostrzegamy po kilku minutach. Leniwie wygrzewa się na słońcu, trawiąc pożywienie zdobyte dnia poprzedniego. W trakcie trawienia pozostają nieruchome przez 4-5 godzin, jednak nie mamy pewności, że wszystkie się nakarmiła poprzedniej nocy. Dla bezpieczeństwa wszystkie członki ciała trzymamy w ramach czółna, nawet jeśli nasz przewodnik twierdzi, że jesteśmy tu bardzo bezpieczni.
Po 5 km spływu i nieustannego natykania się albo na regularne krokodyle albo na gawiale, wysiadamy na brzeg. Tuż obok błotniste zbocze ze śladami wskazującymi, że jakieś cielsko niedawno tu spełzało do wody lub z niej wypełzało. Póki co teren jednak czysty. Idziemy w las szukać nosorożca. Nasz przewodnik, przemiły starszy Nepalczyk, który co i rusz raczy nas jakąś historią, daje wskazówki, by zachowywać się cicho. Niestety grupa Francuzów ma to za nic rozprawiając na pełen regulator. Dlatego nasze szanse na nosorożca są znikome. Ale spacer przez las deszczowy i tak budzi dreszczyk emocji. Tu gigantyczne termitiery, tu świeży odcisk łapy tygrysa, tu przejście przez zbiornik wodny, w którym może być wszystko.
Ok. 10.30 wychodzimy z lasu, albowiem zbliża się czas wpuszczenia słoni do niego. I dobrze, bo już wiem dlaczego las się nazywa deszczowy. Jest tak piekielnie gorąco i parno, że strumienie deszczu spływają mi po plecach, skroniach, pośladkach. U Fibaka wcale nie lepiej. Dochodzimy do centrum karmienia słoni, które wzbudza mieszane uczucia. Słonie małe i duże, przywiązane łańcuchami do podłoża z minimalnym zakresem ruchu. Może i dostają porcje 350 kilogramów zbilansowanej diety, może i są wyprowadzane do lasu na kilka godzin, ale z wolnością to ma niewiele wspólnego. Wychodzimy w milczeniu.
Po lunchu natychmiast jedziemy na jeep safari. W życiu trzeba mieć trochę szczęścia, gdyż jeszcze do wczoraj nasze safari stało pod znakiem zapytania, ponieważ jeepy są wpuszczane do parku teoretycznie mniej więcej od początku listopada. A tu dziś rano niespodzianka. Dojeżdżamy do przystani, gdzie łódkami przyprawiają nas przez rzekę, oczywiście w towarzystwie krokodyli. Stamtąd jeepami zapuszczamy się w las deszczowy. Udało nam się w trakcie tej 4-godzinnej jazdy zobaczyć nosorożca, małpy, jelenia, warana, słonia, dzika oraz usłyszeć wargacza. Jazda jeepem nie była usłana różami. Siedząc zaraz za kierowcą zaliczałam każdy busz, w który wjechało auto. Dostałam dziś tyle razy z liścia, że wyczerpałem limit na długo 🙂
Ok 17.30 opuszczamy park. I dobrze, bo zaczyna się ściemniać, a wiadomo, że „noc jest ciemna i pełna strachów”. Las zaczyna wydawać niepokojące dźwięki, a drogę przecinają co i rusz zwierzęta, które do tej pory spokojnie skrywały się w zieleni buszu. To był męczący dzień, ale pełen bodźców związanych z dziką naturą 🙂
Komentarze (2)
Pięknie, cudnie, wspaniale tylko straszno trochę i słoni żal, że takimi łańcuchami uwiązane – HF
Mycie słonia połączone z prysznicem z trąby to atrakcja.