- Namaste Nepal
- Kathmandu – miasto Buddy o hinduskich oczach
- Krętymi drogami Nepalu
- Himalajskie góry bez zboczy
- Dla jednych to już góry, dla innych zaledwie wzgórza.
- Trek z widokiem na Manaslu
- Pisang czyli u podnóży gór wysokich
- Manang czyli ostatni przyczółek cywilizacji
- Aklimatyzacja w Manang
- Droga Mleczna w Himalajach
- Ostatni sprawdzian przed jutrem …
- Przełęcz Thorung La
- Mustang i dwie godziny strachu
- Walka w błocie
- Śladami Hajzera i Kukuczki do Ghorepani
- Wschód słońca nad Annapurną
- W paszczę tygrysa bengalskiego …
- Przyczajony nosorożec, ukryty tygrys
- Trek wokół Annapurny
- Nepal 2019 – porady praktyczne
Jak zaczęliśmy naszą przygodę z Nepalem, tak kończymy. Stupą Wielkiego Buddy, górującą nad północno-wschodnia częścią Kathmandu. Ta liczy sobie ponad 42 metry wysokości, i jest położona na obszarze 6750 m kw. W 1979 roku została wpisana na listę światowego dziedzictw UNESCO. Niestety uległa bardzo poważnym zniszczeniom podczas trzęsienia ziemi w 2015, ale rok później została odbudowana za kwotę 230 miliona rupii. Bardzo nam się spodobała, również w związku z tym, że jest otoczona bardzo interesującą zabudową kamieniczną. Wprawdzie niemal każda kamienica reprezentuje inny styl architektoniczny, ale wszystkie paradoksalnie się komponują w jedną spójną całość.
Po powrocie na Thamel robimy jeszcze drobne zakupy i pamiątki, konsumujemy ostatni paneer butter masala w Third Eye Restaurant i odjeżdżamy w kierunku lotniska. Tam spotykamy się jeszcze z Kasią i Jarkiem, którzy mniej więcej o tej samej porze odlatują do Warszawy, i robimy partyjkę w makao. Nasz samolot jest nieco opóźniony, ale dzięki temu skróci nam się czas oczekiwania w Singapurze 🙂
Odlatujemy o 22.30. Był to najdziwniejszy start, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam. Z uwagi na fakt, że 80% powierzchni Nepalu jest położna powyżej 6 tysięcy metrów, samolot z chwilą oderwania kół od lotniska wszedł w spiralę, startując niejako pionowo. Przeciążenia bywają wówczas naprawdę mocno odczuwalne. Niemniej, sam lot później był dość spokojny, jeśli nie liczyć turbulencji żołądkowych, które pojawiły się po zjedzeniu samolotowego jedzenia. Życie pokazało później, że te były zaledwie zwiastunem.
Porady praktyczne
Hinduski Nepal wywołał w nas mieszane uczucia. Głęboka ekscytacja gdy przyjechaliśmy do miejsca, które oferuje dostęp do najwyższych gór świata, po równie duże zadowolenie gdy mieliśmy opuścić ten kraj. Kolorowy świat puchowych kurtek The North Face, wszechobecne i wszystkowidzące oczy Buddy, pyszne jedzenie oraz ludzie, którzy potrafią zachwycić ale i zniechęcić. Pewnie jak wszędzie, zależy na kogo się trafi …
Wjazd
Po przylocie konieczne jest uzyskanie wizy. To nie jest skomplikowany proces, ale na pewno czasochłonny. Najpierw rejestracja online, której się dokonuje za pomocą jednego z sześciu kiosków. Rejestracja polega na wpisaniu całej maści danych i zajmuje jednej osobie ok 5-7 minut. Potem jest kolejka do opłaty wizowej, ta uszczupla portfel o 50 USD. Ostatni etap to urzędnik imigracyjny. To tez trochę trwa, bo człowiek musi wypełnić kilka formularzy. Na koniec bagaże, na których odbiór można poczekać. Jeśli po 40 minutach nie ma ich na taśmie, rekomenduje rozejrzeć się dookoła. Jakieś pomocne ręce mogły je postawić pod ścianą 🙂
Waluta
Walutą Nepalu jest rupia. Ok. 110 rupii to 1 USD. PLN stosunkowo łatwo jest przeliczać dzieląc kwotę przez 30. Przy wymianie pieniędzy należy pamiętać, by zrobić to w punkcie, który wydaje oficjalne potwierdzenie wymiany, gdyż bez tego dokumentu nie jest możliwa wymiana zwrotna i rupie zostają w kieszeni jako pamiątka. Alternatywą w takiej sytuacji jest naturalnie wydanie wszystkiego na pamiątki lub „oryginalną” nepalską odzież The North Face 🙂
Miasta
Podczas tej podróży zwiedziliśmy pobieżnie dwa miasta: Kathmandu i Pokharę. Każde z nich jest na wskroś azjatyckie, pachnie kadzidłem i wonnymi olejkami. Pokhara spodobała nam się jednak bardziej niż nepalska stolica. Była czystsza i przyjaźniejsza, a także mniej nachalna. Do Pokhary ludzie wracają z gór, mają więc określone potrzeby, których spełnienie miasto zapewnia w subtelny sposób. Kathmandu na pewno „cierpi” wizerunkowo z uwagi na pozostałości po trzęsieniu ziemi w 2015 roku. Wiele budynków i budowli wciąż jest w fazie odbudowy, wiele lokalnych wysypisk śmieci, w których jest za pewne wszystko. Tak czy owak, żadnego z tych miast nie da się pominąć na mapie podróży po Nepalu.
Zakwaterowanie w miastach
Kathmandu: Highlander Inn w dzielnicy Thamel. Reklamuje się jako TOP3 hotel 3-gwiazdkowy. Pokoje są skromne, ale czyste, posiadają łazienki z ciepłą wodą. Na dole jest restauracja, w której można zjeść dobrego naleśnika z bananami. Hotel bez problemu przechowuje bagaż, który nie musi jechać w góry. Obsługa jest bardzo miła i stara się być pomocna.
Pokhara: Hotel Orchid w dzielnicy Lakeside. Tu celowo zdecydowaliśmy się na ekskluzywniejszy nocleg, albowiem po 15 dniach zapuszczania się w górach potrzebowaliśmy dostępu do cywilizacji i jej zdobyczy. Bardzo przestronne i czyste pokoje, z balkonem i łazienką.
Transport
Taksówki: na lotnisko to wydatek rzędu ok 1000 rupii. Z lotniska może być więcej, gdyż taksówkarze liczą na to, że jesteś jeszcze nieorientującym się żółtodziobem, co pewnie sprawdza się dość często. Tyle samo wyniesie taksówka w dwie strony do głównych świątyń w Kathmandu.
Autobusy: w Nepalu funkcjonują dwa rodzaje autobusów, lokalne i turystyczne. Przejazd autobusem lokalnym jest przeżyciem niemalże kulturowym, albowiem takiej bliskości zwykłych mieszkańców Nepalu nie uświadczy się w turystycznych dzielnicach 🙂 Do tego obserwowanie jak autobusowi naganiacze walczą o klienta jest socjologiczną ciekawostką.
Autobusy turystyczne są bardziej „cywilizowane”. Sprzedaje się tylko miejsca siedzące, w związku z czym podróżujący maja do dyspozycji więcej tlenu do oddychania. W autobusach turystycznych każdy pasażer dostaje butelkę wody na głowę, a mniej więcej co dwie godziny robi się przerwy na siusiu i lunch. Prędkość, z uwagi na jakość dróg, ich położenie i krętość, nie powala. 160 km na trasie Chitwan – Kathmandu jedzie się 5 godzin.
Drogi
Ze względu na fakt, że przyprawiały mnie o tak silne emocje, poświęcę im oddzielny rozdział. Droga o asfaltowanej równej nawierzchni, która nie powoduje wyskakiwania w górę co chwila, jest rzadkością, a więc luksusem. W większości są one wąskie, tak że często dwa pojazdy mijają się na grubość karty kredytowej. I nie byłoby to samo w sobie nic nadzwyczajnego, gdyby jeden z pojazdów nie był tuż nad przepaścią. W znacznej mierze asfalt jest uszkodzony, albo przez monsun albo przez lawiny błotne, albo przez spadające kamienie. Tak czy inaczej powoduje to utrudnienia w przemieszczeniu się. Bardzo często drogi są ziemne, a im krócej od zakończenia pory deszczowej, tym są bardziej nierówne i podskakują, wychylając się niebezpiecznie w kierunku, czyhającej na zewnętrznej, przepaści. Tak czy owak, przejazdy w Nepalu autobusami są dla ludzi o mocnych nerwach lub mniej bujnej wyobraźni.
Internet
Dla cudzoziemców internet jest oferowany za pomocą sieci Ncell. Za kartę 6GB zapłaciliśmy 3200 rupii. Ta jednak w górach nie działa. Podobno sieć Namaste jest lepsza, choć ja odnoszę wrażenie, że wifi w górach jest tu na solary, bo wraz z zachodem słońca znika internet. Aby jednak skorzystać z sieci Namaste, trzeba poprosić jakiegoś lokalesa, by kupił ją dla ciebie. W miastach typu Kathmandu czy Pokhara Ncell działa bez zarzutu, podobnie jak hotelowe wifi, choć oferują dużo wolniejsze transfery.
Pamiątki
Naturalnie Nepal oferuje całą gamę różnych pierdółek do sprzedaży, reklamując je jako „najlepsze”, „oryginalne” i „najtańsze”. Można być pewnym, że dostanie się „najlepszą cenę”, nawet jeśli sprzedawca jeszcze nie wie czego nam potrzeba 🙂 Naszą uwagę przykuły noże kukri, wyroby z kaszmiru oraz obrazy na płótnie.
Atrakcje
Nie zwiedziliśmy wiele, jako że celowo ograniczyliśmy nasz pobyt w dużych miastach. W Kathmandu widzieliśmy dwie świątynie: Swayabutha (wstęp 200 rupii od osoby), oraz Wielką Świątynię Buddy (wstęp 400 rupii za osobę). Obie podobne do siebie, ale każda warta zwiedzenia.
Chitwan
Jedną z atrakcji, na którą się zdecydowaliśmy podczas pobytu, było odwiedzenie Parku Narodowego Chitwan, położonego na zachód od Pokhary. Miejsce przyciąga turystów mnogością fauny i flory, zwłaszcza tej niebezpiecznej, podnoszącej poziom adrenaliny. Krokodyle są na wyciągnięcie ręki, nosorożca tez się utrafi, i tylko tygrys zostaje w fazie marzeń, bo to on decyduje czy się go spotka czy nie. Podczas trzydniowego pobytu zostaliśmy zakwaterowani w Tharu Community Home Stay, leżącego na terenie zajmowanym przez plemiona Tharu. Te żyją skromnie, ale widać, że są szczęśliwi. Jedzenie, które oferował nasz Guest House, było obłędne. Od śniadania, przez lunche po kolację. Kto by się spodziewał, że makaron z frytkami można złożyć w tak pyszną kombinację 🙂
Koszty
Całkowity koszt naszych wakacji w Nepalu (z wyłączeniem biletu lotniczego, który był częścią biletu RTW) to 13 000 PLN z czego 57 % to atrakcje (m.in. Chitwan i Annapurna Trek), 22% jedzenie, 10% pamiątki, a inne (wiza, transfery) to 8%.
Dużą częścią atrakcji był trek wokół Annapurny, który można zoptymalizować kosztowo poprzez rezygnację z usług przewodnika i rezerwację wszystkiego bezpośrednio na miejscu w Katmandu.
Komentarze (1)
Macie już zaliczony Nepal wiecie co to jest. Ciekawe czy zdecydujecie się na powtórkę z rozrywki i np bazę pod Everestem.