Kopenhaga długo nas przyzywała, ale w końcu tu dotarliśmy. Zresztą, spędzając prawie dwa tygodnie wakacji w Danii, naprawdę trudno i … nieelegancko byłoby pominąć jej stolicę. Zwłaszcza, że na kopenhaski weekend zapowiedzieli nam się goście, którzy realizują projekt (wybranych) stolic Europy 🙂 Agnieszka i Rafał dojechali do nas z lotniska w piątek wieczorem, byśmy wspólnie mogli przetracić dwa kolejne dni na wałęsaniu się po uliczkach pamiętających czasy kupieckich gildii. Wszak København to nic innego jak Port Kupców! Miasto rozwija się od XII wieku, liczy sobie około 600 tysięcy mieszkańców, ale uznane jest za jedno z najprzyjaźniejszych miast na świecie (za Sydney i Melbourne). Jest nietuzinkowe, niewątpliwie piękne – choć zapewne świecące w sobotę słońce spotęgowało doznania, a komunikację wszelkimi środkami lokomocji ma rozbudowaną do granic nieprzyzwoitości 🙂 Zatracamy się w nim …
Christiansborg i stajnie królewskie
Dawna rezydencja królów duńskich (do 1974 roku), obecnie stanowi siedzibę duńskiego parlamentu, biura rządu oraz licznych muzeów. Usytuowane obok stajnie królewskie pochodzą z XVIII wieku, a w czasach świetności trzymano w nich ok. 250 koni czeskiej rasy Kladruby. Ku mojemu zaskoczeniu, ani Łukasz ani Aga nie znali tej rasy koni, a wydawać by się mogło, że oboje o koniach naprawdę wiedza wszystko 🙂
Dzielnica Nyhavn – kolorowe kamienice ulokowane wzdłuż kanału, pochodzą głównie z XVII i XVIII wieku, a najstarszy datowany budynek został zbudowany w 1681 roku.
Pomnik Małej Syrenki to jeden z najbardziej rozpoznawalnych punktów miasta. Pomnik przedstawia główna bohaterkę baśni Andersena, która zakochana w księciu (niestety bez wzajemności) poświęca wszystko, by zmienić się w kobietę i móc się z nim spotkać. Twarz syrenki wzorowana jest na duńskiej tancerce i aktorce Ellen Price, która w 1909 roku odgrywała rolę syrenki w balecie, jakkolwiek nagie ciało syrenki jest kopią ciała żony rzeźbiarza.
I inne pomniki, których w mieście jest bardzo dużo 🙂
Kastelet czyli zbrojna cytadela w mieście to ponoć jedna z najlepiej zachowanych twierdz w Europie Północnej. Została zbudowana w 1626 roku na planie pięciokąta, a w każdym narożniku posiada odrębny bastion. Obecnie znajdują się tu również koszary, a na rozległym terenie stoi również wiatrak i kościół garnizonowy, w którym właśnie odbywał się ślub.
Amalienborg – zimowa siedziba duńskiej rodziny królewskiej, w tym królowej Małgorzaty II. Kompleks składa się z 4 identycznych pałaców, wybudowanych w stylu rokoko. Mieliśmy okazję natrafić na zmianę warty przed pałacem, wtedy też odkryliśmy, że część wartowników stanowią kobiety! Ogrody królewskie podlegają aktualnie przebudowie, dlatego nie mogliśmy ich zwiedzać.
Z Amalienborga jest rzut beretem do dwóch zabytków sakralnych, które chcieliśmy zobaczyć: Kościoła Marmurowego, którego kopuła jest największą w całej Skandynawii (31 metrów wysokości, oparta na 12 kolumnach) oraz Cerkwi Św. Aleksandra Newskiego, która wbudowana jest w kamieniczną zabudowę ulicy, przy czym jej szczyt zwieńczony jest 3 złotymi kopułami.
Okrągła wieża – zabytkowa XVII-wieczna wieża to najstarsze wciąż działające obserwatorium w Europie. Mierzy sobie 36 metrów wysokości – to najwyższe wzniesienie pokonane jednorazowo w Danii – ale nie ma w niej schodów. Na taras widokowy prowadzi spiralna rampa, która okrąża rdzeń budynku 7.5 krotnie. Podobno, na wiosnę organizowany jest tu co roku wyścig motocykli, podczas którego zawodnicy walczą o najszybszy wjazd i zjazd – najszybciej zajęło to 1 minutę i 47 sekund. Rekord z 1988 roku nie został ponoć pobity!
Zamek Rosenborg to dawna rezydencja podmiejska królów Danii obecnie przekształcone na muzeum poświęcone dynastii Oldenburgów (XVI-XIX wiek), którego część komnat posiada oryginalne i kompletne wyposażenie z XVII i XVIII wieku. W ramach kompleksu pałacowego znajduje się również ogromny park i część ogrodów królewskich.
Targ Bożonarodzeniowy – Julemarked – to charakterystyczny dla Skandynawii element miejskiego folkloru o tej porze roku. Spotkaliśmy się z nim w Sztokholmie, tu w Kopenhadze i liczymy na niego w Oslo. Serwują tu pyszny glogg, mniej pyszne frytki i burgery oraz całą masę rękodzielniczych cudeniek, na które można przetracić majątek. Co ciekawe, wśród sprzedawców spotykamy rodaków z Gdańska, a język polski wśród turystów słyszy się częściej niż byśmy się spodziewali.
Obiadem w dzielnicy Nyhavn kończymy naszą krótką przygodę w Kopenhadze. Aga z Rafałem odlatują do Warszawy, my wracamy do kampera do Dziubdziutków, by kontynuować dalszą podróż po Danii. A wszyscy spotkamy się na kolejnym skandynawskim odcinku już za miesiąc – w Oslo 🙂