This post is part of a series called Tatry 2019
Show More Posts
Lany poniedziałek, więc dzieciarnia zaczęła latać po schronisku od momentu ustania ciszy nocnej. Wyjście z pokoi groziło oblaniem, więc każdy odwlekał ten moment w nieskończoność. Trzeba było jednak wyjść na śniadanie. A tu kamienne schody płyną hektolitrami wody. Hasło „proszę nas nie oblewać” tymczasowo działa, więc susi, choć nie suchą stopą, schodzimy na dół na śniadanie.
Ok. 9.00, czyli zgodnie z planem, opuszczamy Murowaniec. Idziemy w kierunku wyciągu na Kasprowy, by zaoszczędzić sobie podejścia na szczyt, ale przede wszystkim by odprowadzić Mirkę na kolej linową do Kuźnic, gdzie miała na nas poczekać, podczas gdy my przez Kopę Kondracką mieliśmy tamże zejść żółtym szlakiem.
Wyciągi narciarskie, jak sama nazwa sugeruje, przewidziane są dla narciarzy, a nie dla turystów pieszych z kilkukilogramowymi plecakami. Mirka była przewidująca obawiając się zejścia, zwłaszcza w świetle kontuzji swojej nogi. Ja byłam bardziej naiwna. Sądziłam że wyciąg bardzo zwolni albo się zatrzyma. Błędne założenie.
Wyciąg się nie zatrzymał, a my mieliśmy do wyboru albo zejście w przykurczu i uderzenie krzesełkiem od tyłu, albo zeskok z około półtora metra, gdy krzesełko było już sporo nad ziemią. Nie byliśmy w stanie z pozycji siedzącej przejść do biegu, więc gdy się zorientowaliśmy co się dzieje, wyboru już nie było i pozostał zeskok. Z plecakiem na przodzie. Mirka się wybroniła, Łukasz się musiał podtrzymać, a ja zeskoczyłam i upadłam na lewe kolano. Lecąc widziałam tylko czubek mojego czekana i modliłam się, by na niego nie upaść. Siniak, który wyskoczył niemal natychmiast i natychmiast spowodował ograniczenie w zgięciu, zmienił nasze plany. Wprawdzie wahałam się jeszcze przez chwilę, bo Tatry Zachodnie kusiły, ale to ten moment, w którym obiecywałam sobie słuchać instynktu. „Szaro-sine ciężkie niebo” zwiastuje co najmniej śnieżycę.Zamiast Kopy będzie kolej linowa do Kuźnic, bus do ronda i 5,5 godziny do domu … Niech ta Wielkanoc się wreszcie skończy!