Dzisiejszy dzień jest moim pierwszym, w dorosłym życiu, w którym nie jestem związany zawodowo z żadna pracą. Po ponad 18 latach nieprzerwanej pracy zawodowej stałem się, z własnej woli, bezrobotnym. De facto to dziś rozpoczynamy nasz 6 miesięczny urlop. Co prawda M, zanim w pełni skorzysta z dobrodziejstw nic nierobienia, musi jeszcze odbębnić 3 dniową delegacje do „Paryżewa”, ale mimo to nasze wakacje startują właśnie dziś 🙂
A wiec, z powodu delegacji Małgosi, miałem do zagospodarowania 5 dni, w których postanowiłem wybrać się w moje ukochane góry – ale tym razem w ich zachodnią cześć. W Tatry Zachodnie jeżdżę naprawdę bardzo, bardzo rzadko. Zazwyczaj koncentruje się na Tatrach Wysokich, może to błąd – sam nie wiem. Czas pokaże czy będę się tu równie dobrze „bawił” i cieszył oko jak na Hali Gąsienicowej, czy w Dolinie 5SP.
Tuż po porannej rehabilitacji, która jest efektem mojej ostatniej wizyty w …Tatrach Zachodnich właśnie, jadę bezpośrednio do Witowa, skąd rusza szlak wgłąb Doliny Chochołowskiej. Droga mija mi dość przyjemnie i zajmuje odrobine ponad 5 godzin, co uznaje za dobry wynik.
Zostawiam samochód na parkingu tuż przed wejściem do TPN. Chciałem potraktować ten spacer do schroniska w Dolinie Chochołowskiej dość rozgrzewkowo, przed kolejnymi dniami. Pogoda, a dokładnie lejący się z nieba żar, sprawiła że po niespełna 10 minutach marszu, byłem już tak rozgrzany, jak po godzinnej sekcji wspinaczkowej. Miałem wrażenie, ze z wody która była w butelce mógłbym na spokojnie zaparzyć sobie herbatę, bez używania Jetboila, którego targałem w plecaku.
Sam szlak nie ma ani jakiś spektakularnych widoków, ani nie posiada żadnych trudności technicznych. Ot, droga po obitych kamieniach, którą na spokojnie może pokonać każdy. I to wbrew pozorom może być pierwszy plus dla Tatr Zachodnich – są dostępne dla każdego, komu niestraszne blisko 7,5 km w jedna stronę.
Po trochę ponad 1:40h docieram do schroniska, które pamiętałem jakoś zupełnie inaczej. Byłem na Chochołowskiej może ze 3 razy w życiu (ostatni raz z 15 lat temu) i zapamiętałem to schronisko jako stosunkowo małe. Tymczasem moje zaskoczenie było naprawdę spore, gdy zobaczyłem jak potężny jest to obiekt. Nie dość ze sama Dolina Chochołowska jest największą doliną w całych polskich Tatrach, to jeszcze samo schronisko jest największe po naszej stronie Tatr. No cóż, pamięć ludzka bywa mocno zwodnicza.
Dzisiejszą noc spędzam w pokoju 14 osobowym w cenie całych 35 pln. To naprawdę żaden wydatek. Za obiad w postaci barszczu czerwonego oraz placków z gulaszem rownież nie zapłaciłem jakiś astronomicznych pieniędzy, bo raptem 30 pln, co moim zdaniem jest ceną zdecydowanie niższa niż w schronisku Murowaniec.
Komentarze (1)
chyba Twoje wakacje 🙁 uważaj na siebie proszę!