- Niekończący się transfer z Warszawy do Kirgistanu
- Ostatni przyczółek cywilizacji
- Początek górskiego trekkingu – dolina Yeti Oguz
- Strome wejście na przełęcz Telety (3859 m n.p.m.)
- Nocleg z widokiem marzeń – Jezioro Ala-Kul
- Mrożąca krew w żyłach Przełęcz Ala-Kul (3950 m n.p.m.)
- Prawdziwy trekking na lekko po dolinie Araszan
- Wyprawa na lodowiec
- Powrót do Złotego Araszan
- Pożegnanie z kirgiskim Tien Shanem i porterami
- Biszkek by night
- Smaczki granicy kirgisko-kazachskiej
- Żegnaj Kirgistanie
- Kirgistan 2019 – practical tips
Wczorajszy dzień był dniem relaksu w bazie w Altyn Araszan. Należał nam się po tych 4 katorżniczych dniach. Wprawdzie Ola zorganizowała wyjście dla chętnych, ale z 14 osobowej grupy znalazło się tylko dwóch niezniszczalnych. Wojtek i Marek. Reszta odpoczywała, korzystała z gorących źródeł, a wieczorem była znów impreza zorganizowana przez naszych porterów, gdzie dodatkowo obchodziliśmy hucznie urodziny Pawła. Nawet właściciel naszej bazy uhonorował Pawła butelka kirgiskiej wódki.
Dzisiaj natomiast idziemy w kierunku kolejnej odsłony doliny Araszan. Szlak nie jest absolutnie wymagający, przez 4 godziny spacerujemy po rozległych pastwiskach, na których pasą się całe stada pięknych koni. Teren jest podmokły, wiec często musimy przechodzić przez mokradła, rzeki, strumienie lub zwykle błoto. Ale nad nami świeci słońce, góry zmieniają swój charakter, z przyjaznych i zalesionych stają się postrzępione i skaliste. W miejscu, w którym zostajemy na dwa kolejne noclegi, widać natomiast lodowiec. Jego biel silnie kontrastuje z brązem skalistych grani okolicznych szczytów.
Zaczynają się schodzić porterzy z naszymi namiotami, więc je rozstawiamy jak najszybciej. Następnie znosimy drzewo na ognisko, a nie jest to najłatwiejsze zadanie, bo gałęzie trzeba ukręcać z suchych, niskopiennych, ale niesamowicie powykręcanych drzew.
Chwila orzeźwienia w lodowatej rzece oraz szybkie pranie. Łukaszowi jeden z porterów zaproponował pójście na grzyby, ale że Fibak się na nich zna jak „koza na pieprzu” (cyt. Pawła), to poszłam ja. Wróciliśmy z pustą torbą, bo Szakir chciał zbierać blaszkowe, które dla mnie wyglądały jak olszówki lub muchomory zielone.
Kolacja o 19.00 więc siedzimy jeszcze przed namiotami i kontemplujemy naturę, popijając zieloną herbatę. Słońce wciąż świeci, ale wieczorny, przenikliwy chłód już daje o sobie znać. Na kolację ubieramy ciepłą bieliznę, a na nią wszystko co mamy. To będzie zimna noc.
Nasi porterzy postanowili ją nieco rozgrzać i urządzili ognisko. I to nie byle jakie 🙂 Jednak najbardziej niesamowita była atmosfera, którą stworzyli. 12 chłopa w wieku od 20-40 lat, którzy śpiewali przy ognisku rzewne piosenki o miłości. Naszych polskich panów nie widzę w tym repertuarze …
Komentarze (8)
Boję się o Was cholernie i zazdroszczę tych pięknych widoków też cholernie. :)))
Boję się o Was cholernie i zazdroszczę tych pięknych widoków też cholernie. :)))
Jeśli się rozchodzi o repertuar wokalny tragarzy, to numerem jeden, śpiewanym wielokrotnie był Koń z repertuaru Lube. Ulubiona kapela Władymira Władymirowicza Putina ponoć. Odniosłem wrażenie że poza tym Koniem to nic z repertuaru Lube nie znają. Nie reagowali na tosty Dawaj za nas, dawaj za was.
A mnie się wydawało, że ja bez przerwy tylko „za nas i za Was!!!” popijałem 😉
https://www.youtube.com/watch?v=QphBmaBN4vg Czy ja wiem czy tak wyróżniałeś się w dziedzinie konsumpcji tamtejszego etanolu? Zresztą miejscowi robili dużo żeby nas zachęcić do konsumpcji. Że wspomnę Bolka biegnącego z plecakiem w dół z okrzykiem Wodka nas żdiot!!!! Oczekiwanie na zjazd do Karakoł też ciągnęło się niemiłosiernie że znieczulenie mi minęło a okazało się że nie tylko mnie i ….chyba zabrakło w jurcie koniaku. Same koniaki też ciekawe, nie to co te duszone pluskwy z Francji rodem.
Koniaczki pierwsza klasa, bo nawet M potrafiła je wypić bez „popychacza” 😉
M ale to nie ta posta z filmów o Bondzie? Tylko Gosza?
Jeśli się rozchodzi o repertuar wokalny tragarzy, to numerem jeden, śpiewanym wielokrotnie był Koń z repertuaru Lube. Ulubiona kapela Władymira Władymirowicza Putina ponoć. Odniosłem wrażenie że poza tym Koniem to nic z repertuaru Lube nie znają. Nie reagowali na tosty Dawaj za nas, dawaj za was.