- Powrót na Halę Gąsienicową jak powrót do domu
- Granaty zimową porą
- Śnieżyca w twarz nie straszna „lodowym wojownikom”
- Epoka lodowcowo-szczelinowa …na Hali Gąsienicowej
- Szczelinówka raz jeszcze …
Dzisiaj przejmuje nas Łukasz Depta, rownież ratownik TOPR i instruktor PZA.
Zaczynamy od teorii w zakresie profilaktyki szczelinowej, o którą poprosiliśmy specjalnie z myślą o czerwcowym Kazbeku.
Szczeliny powstają w lodowcu, który jest niczym innym jak płynącą rzeką lodu, który produkuje również przerażajace seraki. Najczęściej szczeliny powstają na przełamaniach terenu oraz jako szczeliny brzeżne na końcu lodowca. W lecie je widać, jesienią i wczesną zimą niekoniecznie i wtedy tez generują największe zagrożenie. Oczywiście Łukasz przekazał nam pewne tipy i sugestie, które mogą ułatwić poruszanie się po lodowcu, by unikać szczelin, lub … w które wpadać by było bezpieczniej 🙂
Następnie mieliśmy warsztaty w schronisku, gdzie na sucho ćwiczyliśmy wyciąganie siebie samego ze szczeliny oraz postępowanie w zespole trójkowym (nota bene idealnym pod katem ludzi). Operacje są skomplikowane, a jak się do tego doda adrenalinę, emocje, niska temperaturę i rękawiczki, operowanie przyrządami, rozwiązywanie węzłów urasta do czynności o wysokim stopniu trudności. Zresztą za chwilę mieliśmy się o tym wszystkim przekonać na żywo.
Po szybkim lunchu, wychodzimy w teren … 100 m od schroniska są skały idealnie nadające się do ćwiczeń szczelinowych 🙂 Łukasz jednak najpierw uczy nas jak budować stanowiska na śniegu z użyciem czegokolwiek co jest pod ręką. Łopaty, czekany, grzyby śnieżne. A potem dzielimy się na dwa nierówne zespoły, tj. jedynka i trójka, które wykonują dwa różne ćwiczenia. Na ochotnika zgłaszam się do jedynki, gdzie po zejściu w stromiznę, muszę się z niej sama wydostać. Najgorsze jest znalezienie się w stromiźmie, bo potem sekwencja czynności jest w miarę intuicyjna. Zwłaszcza jak się zrobiło dobre notatki 🙂
T-block, lonża, bloczek z blokadą, rozwiązanie węzła typu motyl alpejski, lina. I w uproszczeniu tak na zmianę. Najważniejsze to to by zarówno T-block jak i bloczek z blokadą szedł w górę, a nie w dół 🙂
Tymczasem Fibak, Lucy i Mike są trójką, w której Mike wpada w szczelinę. Budują stanowisko pancerne z czekanów, a następnie system wyciągania, dzięki któremu Richardson wychodzi na powierzchnię. Dobrze, bo narzekał, że mu zmarzły jego małe pośladki 🙂
A potem zmiana. Ja ląduję w trójce i jestem tą, która wpada w szczelinę. Muszę przyznać, że sam moment wpadania wzbudził we mnie strach, zwłaszcza gdy na końcówce naprawdę mnie popchnęło w dół. Znam to uczucie już skądś…
Wkrótce jednak zespół Fibak-Lucy zabrali się do roboty i zaczęli mnie wyciągać. Na jednym etapie popełnili błąd. Fibak przyznał się do złego zawiązania wyblinki i zamiast w górę, poleciałam dodatkowe kilkadziesiąt centymetrów dół. Za chwilę jednak Łukasz-Instruktor skorygował błąd i byłam już bezpieczna. Zespół ratowników rzucił mi linę, wpiełam się HMS-em w nowego motyla i czekałam aż zaczną mnie wyciągać 🙂 Dobrze, bo zaczyna być mi zimno…
Następnie kolejna zmiana. Lucy idzie na samodzielne wychodzenie, a Fibak wpada w szczelinę. Mike w środku, a ja zaczynam sekwencję działań. Mam w głowie, że na linie wisi mój mąż, chwilowo bez zabezpieczenia jeśli nie liczyć Richardsona i jego czekana, więc naprawdę się staram zrobić wszystko zgodnie ze sztuką. Nawet prusik musi być idealny, dlatego powtarzam go trzy razy 🙁 Ale potem wszystko idzie w miarę w porządku. Rozwiązywanie węzłów, budowanie stanowiska z czekana i wyblinki, szykowanie liny dla Fibaka-ofiary, aż do momentu gdy trzeba założyć system wyciągania. Tu potrzebujemy wsparcia Łukasza-Instruktora, a dalej Fibak wychodzi ze szczeliny w dwóch ruchach 🙂
Robi się zimno i zaczyna sypać śnieg. Lucy i Mike wracają już do schroniska, ja zostaje z Łukaszami, by mój własny Łukasz spróbował jeszcze samodzielnego wychodzenia ze szczeliny. Ja się zabezpieczam lonżami i wychylam się, by trzasnąć Fibakowi nieco fotek z Żółtą Turnią w tle. Potem jednak zbieramy szpej i wracamy do schroniska na jedzenie, by o 19.00 zacząć wykłady z nawigacji 🙂 Ech, ciężkie jest życie kursanta …
Komentarze (1)
Wracajcie już, dość już tego kursu – tak mówi matka, a druga pewnie tak też myśli ( hi,hi,hi)