A zatem jestem w Rzymie. 6 lat później w stosunku do pierwotnego planu, w innym towarzystwie (jeśli nie liczyć wciąż tego samego męża), w innych okolicznościach. Wieczne miasto w końcu przywołało mnie do siebie. Niestety zrobiło to w czasie szczytu G20, co wymusiło kilka niezbędnych modyfikacji w planie zwiedzania, jak i wprowadziło kilka ograniczeń. Kto jednak uważałby, że miasto liczące sobie swoją historię od 753 r p.n.e. można zwiedzić w dwa dni, ten zbluźniłby.
Przylecieliśmy 2 godziny później niż zakładaliśmy, albowiem Ryanair również doświadczył ograniczeń związanych z G20. Pewnie lądowanie Bidena miało wyższy priorytet niż odlot samolotu z Rzymu do Modlina, skąd miał nas zabrać do włoskiej stolicy.
W hotelu zameldowaliśmy się ok. 1 w nocy. W sam raz, by wybrać się jeszcze na spacer wokół Kolosseum. Wspaniale oświetlone, niemal bez ludzi (jeśli nie liczyć nielicznych Włochów miziających się na murkach), prezentowało się jak na nowożytny cud świata przystało.
Więcej atrakcji starożytnego Rzymu miało czekać na nas dnia następnego lub – jak się później okazało – do następnej wizyty. Forum Romanum – lub jak kto woli, Forum Magnum – to w zasadzie najważniejszy punkt starożytnego Rzymu, wokół którego skupiało się życie polityczne, społeczne i religijne mieszkańców miasta. Strategicznie położone, bo otoczone sześcioma z siedmiu wzgórz Rzymu, w tym Kapitolem czy Palatynem. Niestety, nie dane nam było go zwiedzić od środka a jedynie obejść dookoła i popatrzeć z góry na resztki monumentalnego niegdyś miejsca.
Idziemy więc dalej Via Fori Imperiali, wzdłuż której ciągną się pozostałości po forach poszczególnych cesarzy czy imperatorów: Caesara, Oktawiana Augusta, Trajana czy Nerwy, przy czym forum pierwszego cesarza Rzymu – Augusta – jest chyba najbardziej imponujące i najlepiej zachowane. Tą drogą dochodzimy do Placu Weneckiego, przy którym góruje wspaniały … „biały tort” (według nomenklatury Agnieszki), lub „tort weselny” (za wikipedia), a którym jest imponujący pomnik Vittorio Emanuelle II. Przy nim znajduje się również Grób nieznanego żołnierza, a w jego wnętrzach Centralne Muzeum Zjednoczenia Włoch. Z góry tej ogromnej budowli rozciąga się wspaniały widok na Via Fori Imperiali zwieńczonej Kolosseum.
Dalej ruszamy w kierunku Fontanna di Trevi. Malutki placyk musiał pomieścić koszmarną ilość ludzi, którzy tłoczyli się, by wrzucić monetę do wody i zrobić zdjęcie. Spadamy tak szybko jak się da. Najważniejsze, że euro wylądowało w wodzie, co oznacza tyle, że tu wrócimy.
Po drodze mijamy Pantheon. Mimo że zdecydowanie był na liście do zwiedzania, tylko mijamy. Kolejka zakręcała kilkukrotnie, więc odpuściliśmy sobie minimum godzinne czekanie i (po przerwie na pyszne lody w „150 smakach lodów”) idziemy na Piazza Navona. Pamiętałam ten plac z „Aniołów i Demonów” i faktycznie robił wrażenie. Rozległy, otoczony wspaniałymi kamienicami, z trzema pięknymi fontannami, i … zatłoczony masą ludzi. Hmmm…
Kolejny punkt programu zakładał jedzenie, rzekę i spotkanie z moim kolegą z pracy – Czarkiem, który od dwóch lat mieszka w Rzymie. Płyniemy więc wraz z rzeką ludzkiego tłumu ulicami handlowymi w kierunku Piazza del Popolo, po drodze zatrzymując się na chwilę przy hiszpańskich schodach. Na chwilę, albowiem wbrew temu co piszą przewodniki („nie można na nich siadać ani spożywać pokarmów), schody były okupowane przez kolorową, ludzką masę … Z Czarkiem jesteśmy umówieni nad Tybrem w knajpce Baja. Tatar z łososia oraz pierwszy aperol tego dnia sprawiły, że i kulinarnie poczułam, iż jestem we Włoszech.
Po kilku godzinach spędzonych w miłej atmosferze i doborowym towarzystwie aperola, Czarek podwozi nas do … Właśnie, „a co to jest?” Takie pytanie zadałam, gdy wysiadłam z samochodu, a moim oczom ukazał się jakiś duży plac, z równie dużym budynkiem wyglądającym jak bazylika. A więc to Watykan 🙂 Do zwiedzania tego miejsca podeszliśmy jak świeccy wielbiciele architektury, którzy podziwiają piękno budowli, której budowa oznaczała rozbiórkę części pogańskiego Kolosseum. Najpierw jednak kolejny wężyk ludzi czekających na wejście, ta kolejka jednak idzie zaskakująco sprawnie. Może nawet zdążymy wejść na kopułę, by podziwiać zachód słońca. Niestety! „Oggi chiuso, purtroppo domani” 🙁 Kopuła zamknięta, próbujcie jutro. Wnętrze Bazyliki Św. Piotra jest imponujące i doskonale zachowane, a w jednej z bocznych naw znajduje się grób Jana Pawła II. Jak to skwitował Fibak – „mają rozmach …” 🙂
W drodze powrotnej jeszcze próba wejścia do Zamku Świętego Anioła. Próba, bo biletów nie ma i nie będzie. Za to był spacer mostem Świętego Anioła zbudowanym przez cesarza Hadriana (jednego z trzech podziwianych przeze mnie cesarzy kiedy jeszcze pilnie się uczyłam o nich na studiach), z którego rozpościerał się widok na dwa inne, okazałe mosty: Ponte Umberto I oraz Ponte Vittorio Emanuelle II. To tu złapaliśmy nieco zachodzącego słońca odbijającego się w Tybrze.
Późnym wieczorem, po kolacji którą zjedliśmy gdzieś w bocznych uliczkach odchodzących od Piazza del Popolo, następuje punkt kulminacyjny dnia. Nocne zwiedzanie Kolossuem, na które to bilety dostaliśmy ostatnim rzutem na taśmę. Przez godzinę spacerujemy po podziemiach, pierwszy raz od 400 lat udostępnionych do publicznego zwiedzania. Nasza niesamowita przewodniczka wtajemnicza nas w zasady funkcjonowania starożytnego Kolosseum, które powstało tylko po to, by kolejni cesarze zdobywali sobie przychylność mas. W końcu ciemny lud pragnie wyłącznie „igrzysk i chleba”. Walki gladiatorów i walki z dzikimi zwierzętami sprowadzanymi z całego świata tylko w jednym celu – by w sposób spektakularny pozbawić ich życia – były gwoździem programu. Gladiatorzy walczyli na śmierć i życie, a w sytuacjach niejednoznacznych decydował o tym lud, albo żądny krwi albo skory do okazania łaski. Średnio ci starożytni „celebryci” – jak ich nazwała nasza przewodniczka – mieli ok. 19 lat, kwitując opowieść, że „Russell Crowe był za stary jak na gladiatora”, czym wzbudziła w nas ogólne rozbawienie. W końcu żadna kobieta oglądająca „Gladiatora” w tamtym czasie nie miałaby nic przeciwko Russellowi, zwłaszcza jeśli miał więcej niż 19 lat 🙂 Urzeczeni Kolossuem, jego historią, architekturą i zaawansowaną technolgią, kończymy ten jakże interesujący dzień!