Kolarskie Mistrzostwa Polski sprowadziły nas w ten weekend do Kalisza i oprócz emocji związanych z wyścigami, dały szansę na poznanie miasta i jego okolic. Naturalnie gwoździem programu były kolarskie wyścigu, w których brał udział Rafał razem ze swoim kolarskim teamem PTC Pabianice.
Sobotni poranek wypełniliśmy spacerem po Parku Przyjaźni, który o 7 rano był niemal pusty, jeśli nie liczyć jednego wędkarza. Wstające słońce pięknie rozświetlało okoliczne stawy i podkreślały kolory jesieni, już widocznej na drzewach.
Po śniadaniu pojechaliśmy z kolei do Gołuchowa, który słynie z istniejącego tam renesansowego zamku położonego we wspaniałym arboretum. Pogoda nam sprzyjała. Piękne słońce podkreślało wspaniałość tego ogrodu urządzonego w angielskim stylu. Sam zamek z bliska nie robi tak wielkiego wrażenia jak wtedy, gdy patrzy się na niego z daleka, gdy wyłania się z zielonego tła parku. Terierom również podobał się ten spacer, gdyż mogły swobodnie biegać po 158 ha zieleni 🙂
Po sobotnim wyścigu pojechaliśmy z Mamą Hanią i Krzysztofem, którzy zrobili Rafałowi niespodziankę i przyjechali mu kibicować, na kaliską starówkę by napić się kawy i emocjonować się dalej wyścigami Młodego.
Niedzielny poranek podobnie spędziliśmy w Parku Przyjaźni, tym razem jednak eksplorując jego drugą część. Mglistość poranka i wschodzące słońce ponownie podkreśliły urodę tego miejsca. I znów, towarzyszami byli wędkarze, którzy próbowali swoich sił w pobliskich stawach. Początkowy plan był nieco inny. Chcieliśmy odwiedzić Park Miejski słynący ze swojej urody i planistycznego rozmachu, ale zaplanowany na dziś Bieg Ptolemeusza skutecznie nam to uniemożliwił. Zamknięte ulice, odcięte dojazdy … Nie żałujemy, albowiem Park Przyjaźni wypełnił tę lukę. Co by nie mówić, Kalisz zdaje się mieć fantastyczne parki.
Niedzielne przedpołudnie z kolei to wizyta w średniowiecznym grodzie, które funkcjonuje w ramach Rezerwatu Archeologicznego. Odtworzono tam gród z XII-XIII wieku, plany romańskiej kolegiaty, gdzie symbolicznie pochowano Mieszka III Starego, księcia wielkopolskiego. Bardzo możliwe, że faktyczne szczątki jego i jego syna Odona Mieszkowica spoczywają w położonym obok Kościele Św. Wojciecha, niemniej sa to dIs tylko przypuszczenia. To niezwykle miejsce, które przeniosło nas w czasy rozbicia dzielnicowego oraz pierwszych najazdów krzyżackich. Oczywiście, zostało mi wytknięte moje płockie pochodzenie i koligacja z Konradem Mazowieckim, który to przecież na początku XIII wieku sprowadził tych nieszczęsnych Krzyżaków na tereny polskie, a który tez pochodził z Płocka 🙂
Próbując zabić czas w oczekiwaniu na niedzielne zawody, próbowaliśmy jeszcze odnaleźć ruiny dworku w Śmiłowie, ale znaleźliśmy tylko wspomnienie o ruinach i wspomnienie o pięknym, choć dzikim, parku.
Gwoździem programu były jednak kolarskie Mistrzowstwa Polski, rozgrywane w Godzieszach Wielkich. Dwie konkurencje: jazda dwójek na czas i jazda drużynowa na czas. Rafał startował w obu tych konkurencjach, w ramach swojego klubu PTC Pabianice.
Sobotni wyścig – jak sam powiedział – potraktował jak rozbiegówkę przed niedzielą, kiedy to startowali jako drużyna. 24 drużyny w kategorii młodzików, po 4 kolarzy w każdej drużynie, a stawką jest medal Mistrzostw Polski. Czterech wyjechało ze startu, przed nimi 20 kilometrów wyścigu, minimum trzech musi dojechać do mety, by zaliczył się czas. Trasa pofalowana, a na końcówce niewdzięczne rondo, na którym polegli nawet ci bardziej doświadczeni. Wiatr nie pomagał, wręcz przeciwnie. Niemniej trzech dojechało na metę ostatecznie uzyskując siódmy czas. Rafał był wykończony. 15 minut po wyścigu ledwie był w stanie wykrztusić z siebie słowo. Sił starczyło na złapanie ciasta 🙂
Wszyscy, którzy mu kibicowaliśmy, jesteśmy z niego szalenie dumni. Presja ogromna, bo od jego determinacji i uporu Barana zależało, czy dojadą do mety jako drużyna czy jazda będzie miała charakter rekreacyjny. BRAWO Młody!!!!