- Międzylądowanie nad Bosforem
- Welcome in Jakarta
- Ostatni dzień transferów – wakacje czas zacząć
- Jak zwykle ruinki
- W poszukiwaniu wulkanów
- Wschód słońca w oparach siarki …
- Najtrudniejszy zawód świata
- Słodkie nic nie robienie
- Moto Tour de Bali
- Z widokiem na Gunung Rinjani
- Podglądanie rybek
- Gili Meno na pieszo …
- Z wizytą w spirytystycznej stolicy Bali
- Tarasy ryżowe, małpie figle i takie tam
- 1/3 Ubudu, 2/3 Jakarty
- Szybki shopping w Taman Anggrek i wracamy …
- Urodzinowe lądowanie w domu …
Pierwsza część dnia to przygotowanie do wyjazdu, czyli pakowanie i śniadanie, na które podano nam pyszne zielone naleśniki.
Potem jeszcze chwila dla siebie, albowiem dopiero o 13 ma nas zabrac shuttle bus na lotnisko, skad odlecimy do Jakarty 😉
Ok. 11.30 musimy definitywnie opuscic nasz guesthouse, jako ze wlasciciel co chwila spoglada na zegarek. Czekamy wiec w znajomej restauracji Nomad, gdzie zapijamy czas sokiem z limonki. o 13.15 podjezdza pod nas rozklekotany busik Perama Tour i zawozi nas na miejsce zbiorki. Niemal punktualnie o 13.30 odjezdzamy na lotnisko. Lotnisko piekne i prawie jak dzielo sztuki. Mnostwo zieleni, posagow religijnych przedstawiajacych bogow hinduizmu na roznych ich etapach zycia. Z Denpasar odlatujemy troche po czasie, ale za to na czas przylatujemy do Jakarta, ladujac w burzy. Po odebraniu bagazy mialo byc juz latwo. Taksowka i 5 km dalej jestesmy w przylotniskowym hotelu. A tyczasem zemscilo sie na nas kazde „nie”, ktorym czestowalismy indonezyjskich taksowkarzy na kazdym etapie podrozy. Na naszego Blue Bird czekalismy w systeimie numerkowym dobra godzine. Moze i daloby rade szybciej, ale po indonezyjsku jeszcze nie licze, a wlasnie w tym jezyku czytano kolejne numerki. Dojechalismy do hotelu ok. 22.00. „Hotel” to nawet za duzo powiedziane. Bardziej przypomina mi to low-cost tuby w hotelach dla Japonczykow. Najwazniejsze, ze jest lazienka, lozko i czysta posciel.