- Zaczynamy – przygotowanie, przygotowania i jeszcze raz przygotowania
- Transfer Warszawa – Kijów – Bangkok
- Bangkok na jetlag’u
- Bangkok – Kho Jum – transfer
- Krabi – Kho Jum
- Kho Jum – odpoczywamy
- Kho Jum – błogie lenistwo
- Kho Jum – niespodziewane uziemienie
- Kho Jum – Khao Sok – transfer
- Khao Sok i niespodziewani oraz nieproszeni goście
- Kho Sok – Surat Thani
- Ko Panghan – czas na prawdziwy relax, czyżby?
- Ko Panghan – przeprowadzka i makao
- Ko Phanghan – ostatni oddech przed wylotem
- Ko Phanghan – Bangkok czyli przygotowania do powrotu do WIELKIEGO miasta
- Ayuthaya – prawie jak warszawskii Barbakan …prawie
- Ayuthaya – Bangkok – czyli Dzień Niepodległości na KhoSan Road
- Bangkok na zakupach
- Bangkok …to jest już koniec …
- Bangkok – Kijów – Warszawa i smutny powrót do rzeczywistości …
Obudziliśmy się później, ale też i wieczór poprzedzający nie był zwykły. Szybka kąpiel i śniadanie w Seven Eleven, na które zjedliśmy kanapki odkryte poprzedniego wieczora. Deszcz sprawił, że nie zrewidowaliśmy planów i jutro wracamy do Bangkoku. Po śniadaniu pełen relaks, czyli każdy robi to co chce.
Po południu wybraliśmy się z mężem na spacer, by Marian z Monią wyjaśnili między sobą to, co powodowało, że atmosfera między nimi była co najmniej gęstawa. Zrelaksowaliśmy się przy oil masaż, schodziliśmy pucharem lodowym, spacerowaliśmy wzdłuż morza i zjedliśmy romantyczną kolację w restauracji 2 domki dalej, ale jakościowo odległej o lata świetlne od tego, co jedliśmy wczoraj.
Po kolacji spotkaliśmy się już z Marianami, którzy spędzili ten dzień na skuterze i zwiedzaniu wyspy. Szybki drink i rozeszliśmy się do zajęć w podgrupach.