This post is part of a series called Barcelona 2014
Show More Posts
- Przylot
- Śladami Gaudiego
- Z wizytą u Picassa
Norweskie linie dowiozly nas do Barcelony przed czasem. Nie ma to jak skandynawska punktualnosc i komfort. Nowa flota dzielnie odpierala ataki burz, ktore towarzyszyly nam podczas ladowania. Na szczescie obylo sie bez ekscesow.
Przywitalo nas wzgledne cieplo – choc Maciek twierdzi, ze goraco i lepko. Szybko wtargnelismy do taksowki, ktora po 20 minutach dowiozla nas na miejsce. Przywital nas ojciec Joena, z ktorym porozumielismy sie w mikscie wlosko – francusko – hiszpanskim, ale najwazniejsze, ze sie dogadalismy 🙂
Padre de Joen wkrotce wyszedl, zaznajomiwszy nas wczesniej z obsluga bojlera i kuchenki gazowej, a my oddalismy sie przyjemnosci konsumpcji ballantines 🙂