Niektóre majówki po prostu się zdarzają – fajne, udane, pełne atrakcji. Ale są też takie, które zostają w środku na długo. Przesiąkają skórę zapachem lasu, zostawiają w ustach smak wina popijanego na plaży i odbijają się w oczach światłem zachodzącego słońca. Właśnie taka była nasza majówka na Wyspie Sobieszewskiej.
A Wyspa Sobieszewska ma w sobie coś wyjątkowego – spokój, który koi. Poranne spacery po lesie – w ciszy, jeśli nie liczyć pisków terierów, gdy sarny przecinają nam drogę, tylko my, drzewa, leśne ścieżki i głęboki oddech. Wieczorne pobyty na plaży i obserwowanie zachodów słońca. Jakby serio ktoś nacisnął przycisk „reset”.
Na dwóch kółkach
Nie mogło zabraknąć przejażdżek rowerowych, bo Wyspa jest naprawdę do nich stworzona. Trasa od Mewiej Łachy do Ptasiego Raju to jedna propozycja, ale można też wałem wiślanym przez Kiezmark i Mikoszewo na plażę kawałkiem trasy rowerowej prowadzącej na koniec Polski do Piasek. Ten dystans z Mikoszewa do Piasek kiedyś zrobimy 🙂
Kwiatowe Żuławy
O Rany Tulipany to rozległe pole kwitnących wielokolorowo tulipanów w okolicy Cedry Wielkie. Dosłownie morze kolorów rozlewające się po horyzont. Spacerując między grządkami tysięcy kwitnących kwiatów cieszy się oczy bajecznymi kolorami. Ale to nie wszytko, bo jeżdżąc po Wyspie mija się pola kwitnących rzepaków, które wyjątkowo zjawiskowo wyglądają na tle granatowego nieba zwiastującego rychłe nadejście burzy i deszczu.
Plaża, wino i przyjaźń
Nie było dnia bez plaży – z psami, winem oraz w towarzystwie Mirki i Asi, ale najczęściej z winem 🙂 Śmiech, rozmowy, dużo dobrych słów i absolutny brak pośpiechu. Nie musieliśmy się nigdzie spieszyć, niczego udowadniać. Po prostu byliśmy. A zachodów słońca nie da się opisać, trzeba tam być. Każdy inny, każdy piękny. I ten moment, kiedy wszyscy milkną – tylko patrzymy, jak niebo zmienia kolory, jak dzień przechodzi w noc. Tego się nie zapomina.
Granica europejskiego świata i Przekop Mierzei
Święto Flagi Rzeczypospolitej Polskiej spędziliśmy na swój sposób patriotycznie. Pojechaliśmy w kierunku Przekopu Mierzei, a stamtąd do Piasek, by dojść do granicy z rosyjskim sąsiadem. Sam Przekop Mierzei budzi skrajne uczucia. Nie podważając strategiczności samej inwestycji, widzimy jednak tylko atrakcję turystyczną. Ruch jest tylko na bulwarze, bo w kanale cisza, przed budynkiem kapitanatu Nowego Portu tylko cztery auta, a niektóre pollery nigdy nie czuły na sobie liny cumowniczej. Szkoda! Zmarnowany potencjał.
Z kolei wizyta w Piaskach to inne emocje. Dochodzimy do końca Unii Europejskiej, do końca strefy Schengen, a za drucianym płotem sąsiad, ten z tych raczej nieprzyjaznych, mówiąc bardzo oględnie. Plaża po drugiej stronie płotu jest dzika i piękna lub piękna bo dzika. Wszak tam jest strefa militarna, więc rosyjskich cywili na horyzoncie brak.
Solidarność – miejsce, które przypomina, po co to wszystko
Święto Konstytucji 3 Maja to idealny moment na wycieczkę do Gdańska i wizytę w Europejskim Centrum Solidarności. Tam był inny rodzaj ciszy. Taki, który przypomina, że wolność, wspólnota i godność nie są dane raz na zawsze. Trzeba o nie dbać, by wysiłek i poświęcenie poprzednich pokoleń nie poszło na marne.
Ta majówka była piękna nie dlatego, że mieliśmy świetną pogodę (choć mieliśmy), ani dlatego, że byliśmy w wyjątkowym miejscu (bo byliśmy). Była piękna, bo byliśmy razem. Bo trochę zwolniliśmy i pozwoliliśmy sobie na zróżnicowany relaks w świetnym towarzystwie.