To było w kwietniu ubiegłego roku. Razem z Mike’em, pakujemy kamper, wrzucamy rowery i wyruszamy w kierunku Emilia-Romania. Nasz cel to okolice Rimini.
Rowerowa przygoda we Włoszech to coś więcej niż tylko kilometry na liczniku. To historia o pięknych krajobrazach, stromych podjazdach, włoskiej kuchni i… hołdzie dla kolarskiej legendy. Naszą bazą był rewelacyjny kamping Happy Camping Village.
Dzień 1: Rozgrzewka w Cesenatico i okolice
Dystans: ~50 km / Przewyższenie: 450 m
Wystartowaliśmy w kierunku miasteczka Cesenatico, które tętni historią kolarstwa, a przede wszystkim pamięcią o Marco Pantanim. Trasa pierwszego dnia była spokojna – płaskie odcinki wzdłuż wybrzeża, delikatne przewyższenia i… perfekcyjna włoska pogoda. Po drodze nie mogło zabraknąć przerwy na przepyszną kawę i lody w jednej z lokalnych kawiarni.
Ciekawostka: Cesenatico to nie tylko miasto Pantaniego. Tutaj znajdziecie Museo della Marineria, jedyne w Europie muzeum flotylli na wodzie. Naprawdę warto zobaczyć!
Dzień 2: Średniowieczne klimaty w Verucchio
Dystans: ~75 km / Przewyższenie: 1100 m
Drugiego dnia postanowiliśmy sprawdzić, co skrywa Verucchio. To miasteczko położone na wzgórzu dostarczyło nam nie tylko spektakularnych widoków na dolinę Marecchia, ale i wymagających podjazdów. Trasa była pełna krętych dróg i technicznych zjazdów, niektórych naprawdę mega stromych. Czyli idealne połączenie adrenaliny i pięknych krajobrazów.
Ciekawostka: Verucchio to miejsce narodzin potężnego rodu Malatesta, który odgrywał kluczową rolę w historii regionu.
Dzień 3: Wspinaczka do Bertinoro
Dystans: ~70 km / Przewyższenie: 1000 m
Tego dnia nasze nogi zostały wystawione na próbę. Bertinoro, znane jako „Balkon Romanii”, powitało nas stromymi podjazdami, które wynagrodziły każdy wysiłek widokami na rozległe winnice i Adriatyk w tle. Po drodze oczywiście nie obyło się bez lokalnych przysmaków – kawa i wyborny tost (piadina) smakują zupełnie inaczej po 1000 metrach przewyższenia!
Ciekawostka: Colonna delle Anella w Bertinoro to kolumna, przy której dawni podróżnicy przywiązywali swoje konie, a mieszkańcy zapraszali ich na wspólny posiłek.
Dzień 4: Rest Day
Czwarty dzień miał być dniem przerwy… ale wiadomo, jak to się kończy. Zaczęliśmy od spokojnego zwiedzania Cesenatico, a potem jakoś tak wyszło i znaleźliśmy się w Rimini. To miasto to mieszanka historii, plaż i włoskiego dolce vita. Zwiedzając starówkę naprawdę można się fajnie zgubić w tych malutkich uliczkach, gdzie doskonale czuć włoski klimat – idealny sposób na „odpoczynek”.
Ciekawostka: Rimini to nie tylko plaże! Łuk Augusta i Most Tyberiusza to obowiązkowe punkty dla każdego fana historii starożytnej. Dodatkowo warto dodać, że zeszłoroczny Tour de France rozpoczynał się właśnie w Rimini
Dzień 5: San Marino – najmniejsze, a jakie wymagające!
Dystans: ~85 km / Przewyższenie: 1200 m
Po dniu „odpoczynku” ruszyliśmy na podbój San Marino. To jedno z najmniejszych państw świata, ale podjazd do jego centrum jest naprawdę stromy, techniczny i wymagający. Zbaczając z głównej drogi wjeżdżamy 18% podjazdem, a jego najbardziej stromy odcinek miał zabójcze dla naszych nóg 24%! A na szczycie? Nagroda w postaci widoków na Apeniny i Adriatyk. Powrót to praktycznie non-stop zjazdy, prędkość i adrenalina, czyli dokładnie tak, jak lubimy.
Ciekawostka: San Marino to najstarsza republika na świecie, założona w 301 roku n.e.! Całe miasto wpisane jest na listę UNESCO.
Dzień 6: Hołd dla legendy – Muzeum Marco Pantaniego
Dystans: ~65 km / Przewyższenie: 600 m
Ostatni dzień naszej wyprawy był wyjątkowy. Odwiedziliśmy Muzeum Marco Pantaniego w Cesenatico – miejsce, które każdy fan kolarstwa powinien zobaczyć. Rower „Pirata”, jego trofea i historia kariery wzruszyły nas bardziej, niż się spodziewaliśmy. Po wyjściu z muzeum ruszyliśmy na przejażdżkę zamykającą naszą rowerową przygodę we Włoszech.
Ciekawostka: Marco Pantani to jeden z nielicznych kolarzy, którzy wygrali Tour de France i Giro d’Italia w tym samym roku (1998). Jego styl jazdy i nieustępliwość na podjazdach uczyniły go legendą, a historia jego życia wciąż inspiruje.
Ta był niesamowity wyjazd, pełen przygód i z mnóstwem niezapomnianych rowerowych wrażeń. Dzięki Mike za wspaniałe towarzystwo i do następnego. W końcu w kwietniu ruszamy do San Remo, gdzie czekają na nas słynne podjazdy Poggio i Cipressa.