- Magiczny Reykjanes
- Magiczny Reykjanes
- Erupcja wulkanicznych emocji
- Mroczny Snæfellsnes
- Taniec zorzy polarnej
- Islandzka odyseja po Snæfelsnes
- Sjáumst fljótlega Ísland
Dzisiejszy dzień był jak spacer po islandzkiej baśni – krajobrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie, od surowych klifów, przez urocze wioski, aż po dzikie plaże.
Landragar
Rozpoczęłyśmy od formacji skalnych Landragar, które przywitały nas swoim surowym, niemal teatralnym pięknem. Kamienne wieże, wyrzeźbione przez wiatr i wodę, sprawiają, że czujesz się jak w królestwie trolli. Duży mróz i bardzo silny wiatr sprawił, że nie zostałyśmy w tym królestwie zbyt długo.
Magiczne klify Arnarstapi
Przejście do Arnarstapi to jak podróż w czasie – wioska jest maleńka, ale pełna uroku. Klify w Arnarstapi są prawdziwą ucztą dla wyobraźni, gdyż można dostrzec zaklęte w skałach żółwie, jaszczury, smoki lub foki.
Czarny Kościółek w Búðir
Czarny kościółek w Búðir to kolejny przystanek, który po prostu trzeba zobaczyć. Ten minimalistyczny budynek, stojący samotnie na tle surowego krajobrazu, wydaje się niemal metafizyczny. Prostota kościółka w połączeniu z otaczającą go przestrzenią zapiera dech w piersiach.
Foki z Ytri Tunga
Na plaży Ytri Tunga próbowałyśmy wypatrzyć foki, które czasem wylegują się na kamieniach. Dziś były widoczne tylko z daleka, ale to i tak wystarczyło, by poczuć, że mamy do czynienia z dziką naturą. Widok tych stworzeń w ich naturalnym środowisku, w otoczeniu fal i skał, to doświadczenie, które koi duszę. Szkoda, że nie każdy to docenia i szanuje, i próbuje dronem podlecieć blisko zwierząt, z pewnością zakłócając ich spokój.
Gerðuberg Cliffs
Formacje bazaltowe Gerðuberg zachwyciły nas swoimi idealnie geometrycznymi kolumnami – to jak dzieło architekta, a nie natury. Wysokie, majestatyczne klify przyciągają wzrok i sprawiają, że czujesz się malutka wobec potęgi ziemi. Otaczające je stożki wulkaniczne przypominają, że jesteś na Islandii, gdzie póki co wybucha tylko 18 ze 130 czynnych wulkanów.
Stykkishólmur – misja: wino i chleb
Na sam koniec dnia pojechałyśmy do miasteczka Stykkishólmur, oddalonego o blisko 40 km od naszego hotelu. Nasz cel był prosty: wino i chleb – małe przyjemności po długim dniu eksploracji.
Dzisiejszy dzień to dowód, że Islandia zawsze zaskakuje, nawet gdy plan jest prosty. Każdy zakręt drogi odkrywa coś nowego – surowe piękno, które zostaje z Tobą na zawsze.