Nasza refleksja po – nie pierwszej przecież – wizycie w Norwegii jest taka, że Bóg tworząc świat, musiał być Norwegiem, bo stworzył tam najpiękniejszy zakątek na Ziemi! Zwiedziliśmy blisko 50 państw i Norwegia robi jak dotąd największe wrażenie.
Dwa tygodnie z hakiem szybko minęły i czas na twarde lądowanie w domu 🙂 W ciagu tego czasu przejechaliśmy ponad 4,300 km, odwiedziliśmy cztery kraje, przepłynęliśmy się dwoma promami, nocowaliśmy głównie na dziko (zahaczyliśmy tylko o trzy kampingi przy miastach: Odda, Ålesund, Malmö) bo infrastruktura kamperowa po drodze absolutnie na to pozwalała. Przede wszystkim jednak jechaliśmy swoim tempem, zatrzymywaliśmy się gdzie chcieliśmy, i zostawialiśmy tam bądź jechaliśmy dalej. Taka jest idea fix kaperowania – wszystko na swoich warunkach. 50% naszych kosztów to prom i paliwo, a całkowity budżet nie przekroczył kosztów 14-dniowego all inclusive w Turcji czy Egipcie dla 4-osobowej rodziny.
Nasze TOP5 podczas tej podróży:
1. Droga krajowa nr 13: 450 km krajobrazu wypełnionego po brzegi fiordami, górami, wąskimi drogami, ostrymi zakrętami, tunelami i często adrenaliną mojego kierowcy, gdy z naprzeciwka jechał drugi kamper, a na drodze nie miał szans zmieścić się nawet rowerzysta. Tylko przejazd tą drogą stanowi atrakcję samą w sobie, nie trzeba nigdzie zbaczać, żeby przeżyć wyprawę życia.
2. Preikestolen: kultowy trek południowo-zachodniej Norwegii nie zawiódł. Samo Krzesło Trolla robi wrażenie, nie mówiąc o wspaniałych widokach na Lysefjord. Widok jest tak piękny, że niektórych tego dnia potrafił kosztować życie … Niestety w ten feralny poniedziałek młody Nowego spadł 200 m w dół, bez szans na przeżycie. To i tak nie zmniejszyło kolejki chętnych na zdjęcie z samego koniuszka półki.
3. Trollveggen – pionowa ściana, która zawładnęła naszą głową. Nie w kontekście wspinaczki, bo to absolutnie nie nasz poziom, ale jej majestat, przytłaczający ogrom i porażający pion. Do tego jest mroczna i diabelsko piękna … Jesteśmy też dumni z osiągnięć polskich wspinaczy: Wandy i Haliny (pierwsze kobiece wejście) oraz Wojtka Kurtyki (pierwsze zimowe wejście). W trakcie naszego nocnego postoju trwała akcja ratownicza, gdy norweski zespół utknął w ścianie podczas tragicznych warunków pogodowych, na szczęście wszystko skończyło się happy endem.
4. Gaularfjellet Mountain Road – widokowa trasa z 9 zakrętami typu 45 stopni. Trochę jak Trollstigen, choć obiektywnie szersza, więc wzbudziła mniej moich emocji 🙂 Wzniosła nas na blisko 800 m n.p.m. i dała unikalną możliwość noclegu w minusowych temperaturach, jedyną podczas tego wyjazdu.
5. Malmö na rowerze – pomijając miasto, które bardzo nam się podobało z uwagi na swoją skandynawskość, spójność i zwartość, to jednak wspaniała infrastruktura i kultura rowerowa pozwoliły nam na eksplorację miasta w innym stylu. Zobaczyliśmy więcej, inaczej, szybciej a do tego pokręciliśmy parę kilometrów, co samo w sobie wywołuje banana na twarzy. I widok Fibaka na rowerze miejskim z koszyczkiem … Hmmm! Tego nie zapomnę 🙂
W TOP5 nie znalazł się nasz ukochany przylądek Grenen w Skagen (Dania). Nie dlatego, że na to nie zasługuje, ale dlatego, że był w TOP3 podróży po Danii (2022) i Norwegii & Finlandii (2023). Grenen to miejsce poza klasyfikacją, do którego moglibyśmy wracać co weekend, gdyby nie spora odległość 😉
TIPY:
– W Norwegii jest doskonale rozwinięty system punktów serwisowych, gdzie można nabrać wody czystej, spuścić brudną i wyczyścić toaletę. To pozwala na podróżowanie bez konieczności zatrzymywania się na kempingach. Trzeba jednak wiedzieć gdzie można to wszystko załatwić. W tym pomaga nam aplikacja Park4Night, która w płatnej wersji (20 EUR na 24 miesiące) oferuję dostęp do wszystkich danych. W 95% opisy są zgodne ze stanem rzeczywistym
– Niektóre drogi, tunele, mosty i w większości promy są płatne, więc trzeba zrejestrować auto na epass24.com, który zbiera wszystkie przejazdy i w ciagu miesiąca przesyła rozliczenie. To bardzo duże udogodnienie w bezkolizyjnym przejeździe przez Norwegię, a jak się później okazało, również przez Szwecję.
– Google ETA jest do bani w Norwegii. Trzeba dodać jakieś 20% z uwagi na wąskie i kręte drogi plus drugie 20% na wszystkie postoje i punkty widokowe 🙂
– Nie mieliśmy przy sobie ani jednej fizycznej korony. Płatności kartą są dostępne wszędzie, wręcz preferowane, dlatego spokojnie daliśmy radę z naszym Revolutem, który oferuję natychmiastową wymianę walut z PLN na NOK.
– Mój norweski był całkowicie bezużyteczny 🙁 Wszyscy mówią i chcą mówić po angielsku do cudzoziemców.
– Z promami poza sezonem nie ma żadnego problemu. Skorzystaliśmy z Fjordline na trasie Hirshtals – Kristiansand oraz TT Line z Trelleborga do Świnoujścia. Oba komfortowe i oba bezproblemowo oferujące przewóz naszych czworonożnych miłości.
Żadna podróż kamperem nie może się odbyć bez kierowcy, któremu prowadzenie takiego auta sprawia dużą radość, a przy tym czuje się komfortowo parkując czy manewrując tym 7,5 metrowym potworem. Dziękuję Ci Mężu za bycie tak wspaniałym kierowcą {serce}