- Wysoka Kopa (1126 m n.p.m.) czyli na najwyższym szczycie Gór Izerskich
- Wolarz (852 m n.p.m.) w Górach Bystrzyckich
- Narożnik i Skały Puchacza w Górach Stołowych
- Smród na Piekielnej Górze 😉
- Wolarz (852 m n.p.m. Góry Bystrzyckie)
- Wolarz na rozgrzewkę
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz.1)
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz.2)
- Przedświątecznie, polanicko …
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz. 3)
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz. 4) – Świdnica i okolice
- Zimowe szaleństwa w Górach Izerskich
- Odkrywamy Dolny Śląsk cz. 5
- Mroczne torfowiska pod Zieleńcem
- Listopadowa Kłodzka Góra
- Noworocznie na Dolnym Śląsku
Okres noworoczny spędzamy na Dolnym Śląsku, w Polanicy, stolicy polskiej chirurgii plastycznej. Bynajmniej nie dlatego, że wraz z nadejściem 2024 dodaje nam się kolejny rok na karku, ale dlatego, że to miejsce jest dla nas szczególne 🙂
Bardzo liczyliśmy na możliwość jazdy na biegówkach, nawet jeśli prognozy pogody na ten okres nie napawały optymizmem, niemniej musieliśmy się obejść smakiem i zadowolić „tylko” trekkingami 🙂 Mam przypuszczenie graniczące z pewnością, że naszym terierom wariant trekingowy bardzo odpowiadał.
Dwa razy weszliśmy na Piekielną Górę, piekielną nie dlatego, że wysoko (535 m n.p.m. ma wierzchołek zachodni, o 2 metry mniej wierzchołek wschodni), ale dlatego, że tam zawsze piekielnie wieje.
W Nowy Rok kierunkiem spaceru był Zamek Leśna w Szczytnej oraz Orle Skały należące już do pasma Gór Stołowych. Zresztą, formy są dokładnie takie jak na Szczelińcu – charakterystyczne płyty z piaskowca nałożone na siebie poziomo tworzą wizualnie niesamowity efekt.
A skoro mowa o Górach Stołowych, to piątkowy trekking przez Narożnik, Skały Puchacza i Białe Skały pogodowo wynagrodził nam cały tydzień w deszczu. Narożnik przywitał nas ostrym, zimowym słońcem gwarantującym zapierające dech w piersiach widoki. Efektu nie zburzyło nawet błoto ciągnące się przez blisko 8km.
Wisienką na torcie miało być wejście na Śnieżnik, które staje się powoli tradycją Sylwestrowo-Noworoczną, ilekroć jesteśmy w tym regionie. Aczkolwiek, na 3 okresy noworoczne, weszliśmy tam tylko raz, i to nie w 2024. Raz przeszkodziła nam biegunka, która dotknęła wszystkich jedzących kluski śląskie dnia poprzedniego, a tym razem opór stawiła pogoda. Gdy wyszliśmy z lasu sieknął nas w twarz deszcz lodowych szpilek, który boleśnie kluł oczy nasze i naszych terierów. Po chwili odpoczynku w schronisku postanowiliśmy zawrócić, albowiem trekking po odsłoniętym masywie Śnieżnika byłby wszystkim poza przyjemnością.
Natomiast, odkryciem wieńczącym naszą już 5-letnią miłość do Dolnego Śląska było Kłodzko. Miasto, które mijamy za każdym razem jadąc do Polanicy, gdzie robimy większe zakupy i załatwiamy formalności administracyjne, a które turystycznie zawsze pomijamy, bo „zawsze będzie czas”. Tym razem jednak wykorzystaliśmy moment słabszej pogody i pojechaliśmy do Kłodzka, znanego nam z trylogii husyckiej Sapkowskiego. Niewątpliwą atrakcją jest XVII-wieczna Twierdzą Kłodzka, która pomijając swoją historię, została wykorzystana jako plan zdjęciowy do Czterech Pancernych i Psa.
Miasto ma ponadto małą, kompaktową starówkę, wspaniały gotycki most nad Młynówką, na końcu którego jest Café Perfecto serwujące najlepszą bezę jaką jadłam w życiu.
Niemniej, system rozwaliła podziemna trasa turystyczna – 700 m korytarzy ciągnących się pod kłodzką starówką, dające wgląd w historię miasta oraz codzienne życie mieszkańców.
Biegówki nam nie wyszły, natomiast sam wyjazd był bardzo udany i spełnił swoje zadanie polegające na oczyszczeniu głowy przed powrotem do pracy, gdzie czekają na nas nowe cele i nowe budżety 😉