Z przepięknego krańca zachodniej Europy – Cabo da Rocca – dojechaliśmy wieczorem do Sintra, gdzie zameldowaliśmy się w Casa Holstein, hotelu, którego renesansowe wnętrza przeniosły nas w czasie.
Sintra jest urokliwym małym miasteczkiem położonym u stóp góry Serra de Sintra, które charakteryzują kolorowe domki i wąskie uliczki, rozmaite zamki i pałace usytuowane na różnych wysokościach oraz wspaniałe ogrody prywatnych rezydencji. Do połowy XII wieku miasto pozostawało w rękach Maurów, czego świadectwem jest Zamek Maurów, którego ruiny są udostępnione do zwiedzania.
Zwiedzanie miasta zaczynamy od Palacio Nacional da Pena. Pałac ten potrafi wzbudzić dość skrajne emocje. Od pełnego zachwytu nad jednym z najbardziej charakterystycznych obiektów epoki renesansu wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a także uznanego za jeden z siedmiu cudów Portugalii, do rozczarowania przesłodzonym, kolorowym zamkiem w stylu Disneya lub Alladyna. Zbudowany z stylu manuelitanskim, tym samym co Klasztor Hieronimitów w Belem, niemniej tutaj architekcie wspięli się na wyżyny 🙂 Moja opinia plasuje się gdzieś bliżej rozczarowania niż zachwytu, niemniej wobec tego pałacu na pewno nie można przejść obojętnie. Największe emocje wzbudził spacer wąskim murem sięgającym pół uda, za którym była tylko ogromna przestrzeń i przepaść, naturalnie ze wspaniałym widokiem.
Zdecydowanie bardziej podobały się – chyba nam wszystkim – ruiny Zamku Maurów. Ten zbudowany podczas pierwszej epoki panowania Maurów w Portugalii w VIII wieku, w I połowie XII przechodził z rąk do rąk, chrześcijańskich i arabskich. Dopiero od 1147 roku, jego historię piszą chrześcijańscy władcy. Niewątpliwie największą atrakcją podczas tego zwiedzania jest spacer murami obronnymi, które już nie tak niskie jak w Pena i zdecydowanie szersze, pozwoliły na spokojną kontemplację okolicy za murami, na którą składa się panorama Sintry z Pałacem Pena na czele.
Szybka kawa i tosty w centrum miasta, i po 30 minutach ruszamy w kierunku Porto, ostatniej destynacji w tej podróży.
Po 3,5 godzinach dojeżdżamy na miejsce. Dzielimy się tu na dwie ekipy, z których jedna zwiedza Porto, a druga – która Porto widziała 4 lata temu – załatwia kwestie organizacyjne. Pierwsza ekipa odwiedza najważniejsze punkty na mapie miasta, tj. Księgarnię Livello, znaną z Harrego Pottera, Torre de Clerigos, Katedrę Se czy Palacio da Bolsa. Spacerują wąskimi uliczkami Ribeiry kierując się ku nabrzeżu i obserwując niezwykły zachód słońca, który my widzieliśmy tylko na końcówce.
Spotykamy się wszyscy razem na Plaça da Ribeira nad rzeką Douro, by w jednej w wielu restauracji zjeść kolację i wypić urodzinowe Porto. Uliczni grajkowie odśpiewują mi „sto lat”, co naturalnie kieruje na mnie wzrok wszystkich będących w okolicy 🙂 Dziękuję Ci Mężu za ten wspaniały i niespodziewany akcent urodzinowy, dzięki któremu miałam okazję poznać „Jacka Sparrowa” 🙂 Serce!
Spacerem wspaniałym Ponte da Louis zaprojektowanym przez Gustava Eiffel, widokiem na Porto z okolic Monastyru da Serra do Pilar, który odkryliśmy właśnie 4 lata temu podczas nocnych zdjęć, i wizytą w remontowanej aktualnie stacji Saõ Bento – znanej z wyłożonego płytkami azulejos holu wejściowego, ukazującego sceny z historii Portugalii, kończymy ten jakże szybki tour po miastach Hiszpanii i Portugalii.