Pomysł na powrót w Świętokrzyskie wyniknął z faktu, że nasze zdobycie Korony Gór Polski, zwieńczone wejściem na Skrzyczne w sierpniu ubiegłego roku, zostało „zakwestionowane” właśnie z powodu Łysicy 🙂 W międzyczasie bowiem okazało się, że Łysica została zdetronizowana przez położoną 15 minut dalej Górę Agaty, choć obie notują wysokość 614 m n.p.m. Ponieważ my zdobyliśmy tylko szczyt z krzyżem, a położony na dziko w lesie wzgórek nazwany Górą Agaty pominęliśmy, to wspólnie z Richardsonami – którzy najprawdopodobniej chcieli dopilnować, że faktycznie tam wejdziemy – wybraliśmy się tam wspólnie.
Zanim jednak dojechaliśmy do Św. Katarzyny, gdzie zatrzymaliśmy się kamperem na noc, zwiedziliśmy Winnice Malinowską. Jej historia jest dość która, albowiem powstała w 2015 roku, niemniej smakiem win może już śmiało konkurować z najlepszymi. Pięknie zagospodarowane tereny, wszystko ze smakiem i dbałością o największe szczegóły, a do tego niezmiernie mili właściciele, którzy z pasją opowiadają o swojej winnicy. Produkują 6 tysięcy butelek rocznie, więc pod koniec sezonu wcale nie jest powiedziane, że wino będzie wciąż dostępne. My na różowe już się nie załapaliśmy 🙁 Na szczęście udało nam się skosztować Delty, którą się zachwyciliśmy, w związku z czym opuszczając winnice byliny bogatsi o kilka butelek i ubożsi o PLN w portfelu 🙂
Następnego dnia z kolei poszliśmy na spacer w góry. Pieski zadowolone, bo po dniu i nocy spędzonym w kamperze, co zwłaszcza dla Fifi było niemałym przeżyciem i w sumie stresem, mogły sobie wreszcie pochodzić. Po godzinie byliśmy na szczycie 🙂 razem z zastępem harcerzy i kilkoma innymi turystami. Dzięki Bogu, że wyszliśmy na szlak relatywnie wcześniej, gdyż w drodze powrotnej zagęszczenie na szlaku było takie jak w weekend na Rysach. Naturalnie Górę Agaty też zwiedziliśmy i tam akurat byliśmy sami. Może dlatego, że przejście po tej kamienistej grani, generowało ryzyko … skręcenia kostki! Piękny spacer, który zapewnił ruch i świeże powietrze, zwieńczony został lodami w Świętej Katarzynie. Jednymi z najlepszych, jakie kiedykolwiek jedliśmy 🙂