- Wysoka Kopa (1126 m n.p.m.) czyli na najwyższym szczycie Gór Izerskich
- Wolarz (852 m n.p.m.) w Górach Bystrzyckich
- Narożnik i Skały Puchacza w Górach Stołowych
- Smród na Piekielnej Górze 😉
- Wolarz (852 m n.p.m. Góry Bystrzyckie)
- Wolarz na rozgrzewkę
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz.1)
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz.2)
- Przedświątecznie, polanicko …
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz. 3)
- Odkrywamy Dolny Śląsk (cz. 4) – Świdnica i okolice
- Zimowe szaleństwa w Górach Izerskich
- Odkrywamy Dolny Śląsk cz. 5
- Mroczne torfowiska pod Zieleńcem
- Listopadowa Kłodzka Góra
- Noworocznie na Dolnym Śląsku
Nasza fascynacja Dolnym Śląskiem jest faktem. Teraz próbujemy zarazić nim innych. Padło na moich rodziców, z którymi spędziliśmy weekend w Polanicy-Zdrój, a która od kilku miesięcy jest naszą bazą wypadową do zwiedzania tego pięknego zakątka naszego kraju. Aktywności weekendowe podzieliliśmy na zwiedzanie twierdzy Srebrna Góra oraz kilkugodzinny wypad w Gór Stołowe.
Twierdza Srebra Góra reklamuje się jako największy obiekt militarno-obronny Europy, położony w górach, w dodatku nigdy nie zdobyty. Nazywana jest polskim Machu Picchu, z uwagi na położenie oraz kształt Don Jonu (budowla ostatniej obrony, rdzeń twierdzy), z którego odchodzi sześć fortów pomocniczych. Całość, położona majestatycznie na szczycie góry, tworzy niezwykle potężną fortyfikację obronną, której skuteczność wykazana została choćby w trakcie walk z wojskami Napoleona Bonaparte. Jej historię od powstania w latach 1765 – 1777 ciekawie opowiedział przewodnik Kazimierz, który – przebrany za samego Napoleona – przeprowadził nas przez korytarze, podziemia, tunele, a barwnymi i interaktywnymi historiami, wspaniale wprowadził nas w klimat tamtych czasów i wydarzeń.
W Góry Stołowe wybraliśmy się z Mamą, której pesel absolutnie nie przeszkadza w zdobywaniu kolejnych szczytów i dalszym przesuwaniu poprzeczki w kontekście własnych możliwości. Bardzo zresztą chciała zobaczyć Białe Skały, Narożnik i Skały Puchacza, którymi się wielokrotnie ekscytowaliśmy. Tym razie jednak zaczęliśmy spacer od Białych Skał. Mama urzeczona, co chwila stawała, by zrobić zdjęcie. Tak często, że psy nie mogły się rozpędzić 🙂
Na skrzyżowaniu szlaków pod Zbójem, robimy sobie krótki przystanek. Łyk wody, kawałek czekolady, patyczek wołowy, siusiu … Kulturalnie oddalam się na stronę, znajduję dogodne miejsce, przygotowuję się do opróżnienia pęcherza, kucam i … zastygam! Dokładnie pode mną siedzi z podniesionym już łbem, żmija zygzakowata. Zupełnie przytomna, pamiętając o zachowaniu spokoju, wołam Łukasza, by przybiegł na odsiecz. Przybiegł, a to dodało mi odwagi, by odskoczyć i uniknąć już wysoko podniesionej głowy gada. Naturalnie, siku już mi się nie chciało 🙂
Na Skałach Puchacza sesja zdjęciowa. Słońce się przebiło przez chmury i dodało słonecznej poświaty panoramie, która roztaczała się ze szczytu. Chwilę potem słońce zaszło, a nad nami zaczęły się zaciągać złowrogie chmury. Przyspieszyliśmy kroku, gdyż ostatnie co chcieliśmy to deszcz na Narożniku i podczas zejścia z niego. Krótki przystanek na Kopie Śmierci, by zrobić tam zdjęcia z drugą kobietą, które stają się już powoli tradycją (Marta, Lucyna, Agnieszka i Mama, Fibaka nie wliczając oczywiście w to zestawienia). I dalej na Narożnik. Deszcz nas nie złapał, więc mieliśmy chwilę, by podziwiać na horyzoncie Szczeliniec Wielki i Mały. Wracamy spełnieni 🙂