- Christchurch czyli już w kraju Władcy Pierścieni
- Pierwsze spotkania z nowozelandzką naturą
- Doliny Alp Południowych
- Na nowozelandzkich drogach …
- Nie dla nas Kepler Track
- Nad Jeziorem Wakatipu
- Glacier Burn Track
- Zwiastuny końca wakacji …
- Pod górkę i z górki, z wodą w tle …
- Dojeżdżamy do Rohanu …
- Krajobrazowy zawrót głowy…
- Naleśniki w Punakaiki i meszki w Rotoriti
- Jesteśmy Winni …
- Wschodnie wybrzeże i jego natura
- „Delfiny rozbiły system …”
- Wellington czyli już na Wyspie Północnej
- Tongariro Alpine Crossing
- Nad jeziorem Taupo, gdzie kradną jaja …
- Gorąca haka …
- Bez mydła nie pójdzie …
- Hobbiton czyli „Tam i z powrotem” …
- Piha czyli hawajski zakątek Nowej Zelandii
- Ka Kite Aoteroa!
- Aoteroa Nowa Zelandia – podsumowanie i porady praktyczne
Wraz z przyjazdem Asi i Mirki rozpoczynamy nowy, choć ostatni etap naszej wielomiesięcznej podróży. Nowa Zelandia była marzeniem każdego z nas, zatem koniec z zabawą w góry i zaczynamy prawdziwe zwiedzanie wysp 🙂
Tymczasem przez ostatnie dwa dni, w oczekiwaniu na członkinie Klubu Bee Gees 4, kręciliśmy się jeszcze po okolicy Queenstown, eksplorując miejsca, które były planami filmowymi podczas kręcenia Władcy Pierścieni. Najpierw widok na Isengard, siedzibę Sarumana, która zlokalizowana jest na szczycie jeziora Wakatipu. Jezioro łączy się w tym miejscu z rozlewiskami rzeki Earnslaw Burn spływającej wieloma strumieniami z lodowca pokrywającego górę o tej samej nazwie. Pejzaż surowy i mroczny, idealnie pasujący na siedzibę czarnoksiężnika, który przeszedł na ciemną stronę mocy.
Twelve Mile Delta to z kolei urokliwe nabrzeże jeziora Wakatipu, ciągnące się – jak sama nazwa wskazuje – przez dwanaście mil. Oferuje wiele szlaków pieszych, między innymi Bob Cove Track, w połowie którego dochodzi się do kolejnego punktu znanego z trylogii Tolkiena. Miejsce, gdzie Frodo i Sam obserwują Faramira walczącego z olifantami. Trzeba do niego dojść, ale widok na dolinę jest tego wart.
Podczas powrotu na parking, zobaczyliśmy wycieczkę wysiadającą z dwóch jeepów Nomad Safari. Najwyraźniej za 175 dolarów od osoby można sobie pojeździć po miejscach filmowych okolicy Queenstown, posłuchać przewodnika parodiującego głos Golluma, który z kolei parodiuje głos Sama gotującego potrawkę z królika. I z pewnością podczas tego safari robi się coś, czego my nie zrobimy, a mianowicie nie pojedziemy jedną z najniebezpieczniejszych dróg świata, Skippers Canyon Road, by znaleźć się w Skippers Canyon, w miejscu, w którym Arwena przywołuje żywioł wody, by uratować Froda ściganego przez Nazguli. „If you want him, come and claim him” …
Potem zostaje nam już Queenstown, stutysięczne miasto położone bajkowo między górami a jeziorem Wakatipu. W zasadzie to kurort narciarski, który zdaje się jednak żyć przez cały rok. I tak jak Christchurch nie bardzo przypadło nam do gustu, tak Queenstown ma inną dynamikę. Zwiedzenie go to kwestia godziny, uwzględniając kawę i zakupy w sklepach z pamiątkami.
W słońcu (wczoraj) miasto prezentuje się naturalnie lepiej niż w strugach deszczu, który przywitał dziś dziewczyny w Nowej Zelandii. Na szczęście Ladies przywiozły ze sobą zapasy, które pozwoliły nam przetrwać te jakże niesprzyjające warunki atmosferyczne i nie mieć poczucia niewłaściwe wykorzystanego dnia 🙂