This post is part of a series called Zimowe Bieszczady 2018
Show More Posts
- W drodze ku połoninom
- Wietrzny Smerek (1222 m n.p.m.)
- Najwyższy szczyt Bieszczad – Tarnica (1346 m n.p.m.)
A więc to już. Pierwszy sprawdzian fizycznych możliwości, na który czekałam od wypadku. Zupełnie spontanicznie dołączamy do znajomych i jedziemy w Bieszczady, naturalnie wcześniej uzyskując zgodę mojego fizjoterapeuty na tego rodzaju aktywność. Najpierw jednak droga. 7 godzin jazdy w ten najodleglejszy zakątek Polski stanowiło wyzwanie, albowiem wciąż męczy mnie długotrwałe siedzenie w jednej pozycji. Ekscytacja górami jednak robi swoje, a że dodatkowo nie muszę prowadzić, więc czas mija stosunkowo szybko na rozmowach o tym i owym.
Ok 22.00 przyjeżdżamy na miejsce. Zaskakujące jest to, że od Komańczy, a może nawet wcześniej, na drogach jest całkowicie pusto. Na odcinku ok. 50 km minęły nas może trzy samochody. Rozumiem, że jest późno, że wilki na drogach, że jezdnia ośnieżona. To tylko pokazuje jak odludne mogą być Bieszczady.
Tymczasem w Gościńcu Horb czekają na nas przestronne i ciepłe pokoje. Jeszcze chwila rozmowy, ustalenie planu na jutro i po szklaneczce czegoś wzmacniającego oraz rozluźniającego oddajemy się w spragnione objęcia Morfeusza.