This post is part of a series called Finlandia 2018
Show More Posts
O 7 nad rano pozwolono nam opuścić czatownię. Pierwsze kroki kierujemy do toalety, kolejne do stołówki. Podczas śniadania wymieniamy się spostrzeżeniami, znów się naradzamy i doradzamy w zakresie sprzętu i ustawień. Przeglądamy zdjęcia. Każdy ma przynajmniej kilka, z których jest bardzo zadowolony.
Przed obiadem decydujemy się jeszcze na czatownię, z której można obserwować ptaki. Mysz, dzięcioł, sikorka oraz dwie pliszki zajmują nas przez kolejną godzinę. Sceneria jest malownicza. Las w południowym słońcu, trzepot skrzydeł i ćwierkot ptaków. Cudnie …
W okolicy godziny 17 wyruszamy do czatowni, tym razem już bez przewodnika. Na dziś wybraliśmy inne czatownie, z których mamy nadzieję, można będzie sfotografować niedźwiedzia ze znacznie bliższej odległości.
Z punktualnością szwajcarskiego zegarka, dokładnie godzinę po naszym przyjściu, na skraju lasu pojawia się już dobrze nam znany brązowy kształt. Jasny kołnierz na szyi wskazuje, że to ponownie George I. I podobnie jak poprzedniego wieczora, w mało dostojny sposób przechodzi przez wszystkie miejsca, gdzie zostawiono dla niego mięsne przysmaki. Powolnym krokiem obchodzi jezioro i w końcu zbliża się do nas. Nasza czatownia jest jakieś 4 metry w lini prostej od jedzenia, do którego chce się dostać. Wiem, że nas widzi, słyszy i czuje, ale jednocześnie nic sobie z tego nie robi. Patrzy nam prosto w oczy, staje na chwilę jakby chciał nam dać odrobinę więcej czasu na zdjęcia, po czym odchodzi na skraj lasu. Nasze pięć minut minęło…
Jakieś pół godziny później w okolicy jeziora przemyka rosomak. „Przemyka” doskonale oddaje jego sposób przemieszczania się. Te zwierzęta z natury są bardzo szybkie, czujne i dość agresywne. Osobnik, którego obserwowaliśmy zachowywał się natomiast jakby był wystraszony. Poruszał się znacznie szybciej, rozglądając się na każdym kroku. Dziwne to zwierzę. Pysk łasicy, ogon tchórza, reszta tułowia jak z małego dzika, a porusza się skacząc. Jest niebezpiecznym drapieżnikiem, który czując zagrożenie nie zawaha się skoczyć do gardła nawet misiowi polarnemu. Niestety, nie udało mi się uchwycić ani jednego jego dobrego zdjęcia.
Powodem dla którego zazwyczaj waleczny rosomak zachowywał się jak tchórzliwy zając, mogło być pojawienie się w okolicy Georga I. Ten ponoć wystraszył również inne niedźwiedzie, w tym samicę z trzema młodymi misiami, jak i obecne jeszcze dwa dni wcześniej stado wilków. Samce są kanibalami. W ten sposób ginie prawie 50% populacji młodych, stąd nie dziwię się matce niedźwiedzicy, że zniknęła mu z pola widzenia. A że do tego niedźwiedzie brunatne są oportunistami w zdobywaniu pokarmu i nie pogardzą niczym, to i wilki można zrozumieć.