This post is part of a series called Billund 2018
Show More Posts
- Billund przyjazd
- Givskud Zoo
- Legoland dzień 1
- Legoland dzień 2 / Wyjazd
3 maja 2018
Legoland dzień drugi. Poprzedniego wieczoru dość dokładnie nakreśliliśmy plan zwiedzania oraz uzgodniliśmy priorytety. Zaczęliśmy od nawiedzonego domu, gdzie zgubiliśmy się w labiryncie luster oraz pozwoliliśmy doktorowi Frankenstein zrzucić nas z 15m w dół. Osobliwe doświadczenie, choć z uwagi na trwającą aktualnie pasję wspinaczkową, warte przeżycia. Kolejny był Draken w Zamku Lego Nexoknights. Nie polecam jazdy w ostatnim wagoniku, bo potem dzieci się ze mnie śmieją, że krzyczę „ja wypadnę, ja wypadnę… „ 🙂 Następnie ponownie odwiedziliśmy Polar Land, gdzie fundują ekstremalne przeżycia podczas Polar Ride. Człowiek wjeżdża na spokojnie do groty, myśląc, że to już koniec, puszczają mu film Lego o kolesiu, który czekanem wbija się w lodowiec. Po czym czekan wypada z rąk, a my doświadczamy 5 metrowego swobodnego spadania. O matko! Rafałek sceptyczny na początku, na końcu jest zachwycony. Marcyś nie posiada się z radości i ku uciesze pozostałych opowiada jak to nieomal nie puścił pawia 🙂 W drodze do X-treme Racers, wsiadamy do wozów strażackich i bierzemy udział w wyścigu na najszybszy wóz strażacki, który ma oczywiście za zadanie ugasić ogień. Wygrywamy tę konkurencję, deklasując familię Lizińczyków 🙂 A teraz samochodziki Technics. Ja i Rafałek odpuszczamy sobie tę kolejkę. Raz wystarczy, a 60 m downhill z prędkością 120km / h nie jest tym czego najbardziej chcemy. Potem jeszcze ride po wodzie, bo moją Rybę ciągnęło do wody mimo niskich temperatur. Naturalnie wszyscy chłopcy poszli chętnie za Tatą / Wujkiem. Nie ma to jak się porządnie zmoczyć. Na koniec zostawiliśmy sobie wieżę widokową oraz Mini Land – Park Miniatur, w którym z niesamowitą precyzją odwzorowano holenderskie doki portowe, najwyższe wieżowce świata, lotnisko z Air force One, platformy wiertnicze na Morzu Północnym, miasta, miasteczka czy wsie. Na to wszystko poszło miliony klocków Lego.
O 13.00 spotykamy przed sklepem Agatę i Michała, którzy dokonują ostatnich zakupów i tak kończymy przygodę w Legolandzie. Szybki lunch tam gdzie zawsze i o 14.15 rozpoczynamy podróż powrotną. Zajęła nam ponownie 11 godzin, z uwzględnieniem koszmarnego przejazdu na trasie Poznań – Stryków, gdzie minęliśmy dwa potężne fronty burzowe, gradobicie oraz zerową widoczność na odcinku kilkuset metrów.
Wyjazd bardzo udany towarzysko (zresztą nie przewidywaliśmy innej scenariusza) i wrażeniowo. Uśmiech i radość dzieci bezcenna. Sam Legoland super. Myślę, że można go zwiedzić w jeden dzień, przy czym trzeba monitorować czas oczekiwania na atrakcje. My wybieraliśmy te, gdzie się najkrócej czekało, a te z najdłuższym czasem oczekiwania zostawiliśmy na dzień kolejny i od nich zaczęliśmy. Nie wiem jaką politykę przyjął park jeśli chodzi o punkty gastronomiczne, ale w mojej ocenie przy tej ilości zwiedzających, otwarcie co piątego punktu nie jest OK. Czekanie 30 minut w kolejce na kawę i muffina mija się z celem, dlatego dnia następnego mieliśmy swój prowiant. Jednym słowem wizytę w duńskim Legolandzie oceniamy bardzo pozytywnie 🙂