- Początek podróży
- Yangon
- Yangoon czy Rangun?
- Road to Mandalay
- Innwa, Sagaing i Amarapura
- Min Ga Lar Par Mingun (dzień dobry Mingun)
- Z wizytą w Księstwie Bagan
- Bagan i jego trzy tysiące światyń, pagód i stup…
- Bagan – góry, małpy i świątynie
- Transfer to Kalaw
- Trekking dzień 1 (Kalaw – Pattu Pauk)
- Trekking dzień 2 (Pattu Pauk – Nyaungshwe)
- Nyaungshwe
- Łódką po Inle Lake i Festiwal Balonów w Taungyi
- Opuszczamy Księstwo Shan w poszukiwaniu plaż …
- Home sick w Rangunie
- Transfer do Ngwe Saung
- Urodzinowe plażowanie w Ngwe Saung
- Ngwe Saung
- Pożegnanie z Zatoką Bengalską
- Transfer do Yangon i … zaczynamy powrót do rzeczywistości
PRZEZ PRYZMAT MAŁGOSI
'Dziś są Twoje urodziny’ w wydaniu wyjątkowego talentu wokalnego jaki ma mój mąż, obudziło mnie tego poranka.
Och jak cudownie jest skończyć kolejny rok ze świadomością, że dobiega się 40 🙂
Cieszę się przede wszystkim, że dziś nie ma żadnego transferu i że możemy sobie pozwolić na słodkie lenistwo.
Wioska Ngwe Saung w regionie Irawadi nie jest wyjątkowo rozległa. Główna ulica, wokół której koncentruje się życie: stragany z suszonymi rybami, obok perły, hodowlane, ale wciąż perły, i wszelkiej maści wyroby z muszelek. Do tego co krok to restauracja, a w każdej specjalnością są owoce morza. Oj Marian, miałbyś tu w czym wybierać 🙂
Miejsce to, podobnie jak cały basen Oceanu Spokojnego, doznał ogromnego uszczerbku w 2004 roku na skutek tsunami.
Resorty są bowiem albo nowe albo w budowie, plaża piękna i wciąż niezniszczona ręką człowieka, jeśli nie liczyć pojedynczych puszek po coca-coli czy foliowych reklamówek oraz motocykli i quadów, które na pewno zakłócają spokój mieszkańców plaży – krabów i ślimaków. Przewidujemy jednak, że wraz ze wzrastającym zainteresowaniem turystów Birmą, to miejsce za 10 lat będzie wyglądało zgoła odmiennie. Niczym Phuket w Tajlandii, gdzie jeżdżą już tylko niemalże sex turyści.
Dzień więc zgodnie z planem minął nam bardzo leniwie. Leżaki nad basenem z widokiem na morze. Piwko przepijane hekto litrami wody. Temperatura bowiem w cieniu wynosiła dziś zaledwie 35 stopni. Nawet nie chcę zgadywać ile to było na słońcu. Kto mnie zna, wie, że uwielbiam ciepło i nie przepadam za wodą. Dzisiaj się jednak chowałam przed słońcem i spędziłam tyle czasu w basenie, że zawyżyłam pewnie swoją dotychczasową średnią pobytu w wodzie o jakieś 200%.
Fibak nawiązał znajomość basenową z czterema Birmańczykami, którzy przyjechali tu z Mandalaj i cieszyli się życiem. Oferowali mojemu mężowi szklaneczkę Chivasa tak ok. 11 rano, ale my Polacy przecież nie pijemy przed 13 😉
Po południu przespacerowaliśmy się brzegiem morza kierując się na „wyspę kochanków”, do której o tej porze dnia można dojść suchą stopą. Oceniliśmy jednak odległość na jakieś 2 km, a ponieważ morze już zaczęło zabierać plażę, którą oddało z rana, to jednak uznaliśmy, że nie chcemy zostać na noc na skalistej wyspie. Wrócimy tam jutro, tylko jakieś 2 godziny wcześniej 🙂
Teraz czeka na nas urodzinowa kolacja, na którą zapewne znów podadzą ryż … 🙂